Po dziewięciu miesiącach śledztwa prokuratura w Dąbrowie Tarnowskiej zdecydowała się postawić zarzuty. Żona i syn samorządowca usłyszą je w piątek. Śledczy wezwali też Ewę K., pracownicę wiśnickiego magistratu. Ta z kolei odpowie za poświadczenie nieprawdy w urzędowych dokumentach.
W sumie 100 tys. zł z Małopolskiej Agencji Rozwoju Regionalnego w Krakowie rodzina burmistrza dostała na usuwanie skutków powodzi. Z wniosku, który przedłożyli agencji, wynikało, że podczas powodzi w 2010 r. zalane zostały dwa lokale w kamienicy przy wiśnickim Rynku, należącej do rodziny G. Fakt ten potwierdziła Ewa K. - podwładna burmistrza.
Rodzina G. przesłała też do agencji faktury za rzekomo wykonane prace. Na tej podstawie wypłacono im w sumie 100 tys. zł.
Pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w centrum Wiśnicza powodzi nie było. Potwierdzili nam to właściciele i lokatorzy budynków sąsiadujących z kamienicą G. Ludzie, z którymi rozmawialiśmy, ze zdumienia przecierali oczy, słysząc o "powodzi".
- Każdy, kto choć trochę zna się na topografii, wie, że powodzi tu nigdy nie było i pewnie nie będzie. Wynika to z ukształtowania terenu - mówi Adam Wójcik, właściciel kamienicy bezpośrednio sąsiadującej z budynkiem rodziny G.
W podobnym tonie wypowiadają się prokuratorzy, którzy w ciągu dziewięciu miesięcy śledztwa przesłuchali wielu świadków. Zapoznali się także z opiniami biegłych. Z tych dokumentów wynika, że "wielkiej wody" w Wiśniczu nie było. Mało tego, przygotowane na zlecenie śledczych opinie podważają fakt przeprowadzenia w lokalach należących do G. robót, które miały usuwać skutki zalania.
- Coś tam robiono, ale na pewno nie były to roboty usuwające skutki powodzi - przekonuje Waldemar Malec z Prokuratury Rejonowej w Dąbrowie Tarnowskiej.
Sam burmistrz w tej sprawie nie chce się wypowiadać. Po artykule, w którym opisaliśmy problemy jego bliskich (ukazał się na łamach "Gazety Krakowskiej" 23 kwietnia 2013 r.) na oficjalnej stronie internetowej Nowego Wiśnicza napisał, że cały ten szum medialny jest to forma ataku , który ma podstawy polityczne, oparte na zeznaniach osób przeciwnych jego osobie. Dodał też, że działania prokuratury w tej sprawie budzą wątpliwości.
Na najbliższy piątek prokuratorzy wezwali trójkę podejrzanych. Będą się musieli wytłumaczyć z tego, co robili. - Na razie postawiliśmy zarzuty. Od tego, co usłyszymy, zależeć będzie ciąg dalszy śledztwa - przekonuje prokurator Malec.
Kłopoty z RIO
Prokuratura w Dąbrowie Tarnowskiej zajmuje się też samym burmistrzem Nowego Wiśnicza. Śledczy badają, czy samorządowiec nie okłamał urzędników Regionalnej Izby Obrachunkowej, przekazując im informacje na temat budowy chodnika w Królówce.
To jednak nie wszystko. Prokuratorzy sprawdzają też, czy nie doszło do nadużycia uprawnień przez burmistrza oraz naruszenia praw pracowniczych nauczycieli zatrudnionych w gminie Nowy Wiśnicz.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+