
PROBLEM MENTALNY WCIĄŻ AKTUALNY
To jak wyglądała Wisła w drugiej połowie, pokazało, że ten zespół wciąż ma problem mentalny. Gdy nie idzie, często męczy się, jest dużo niedokładności, nerwów. A jak iść zacznie, to drużyna zaczyna po prostu fruwać na boisku, a zawodnicy pokazują spore możliwości techniczne, potrafią improwizować, szukać trudnych zagrań, które im wychodzą. W Wiśle muszą jednak mocno popracować nad tym, żeby tę lepszą twarz zespół pokazywał częściej.

PRZEŁAMANIE ŁUKASZA ZWOLIŃSKIEGO
Długo kazał czekać na taki występ jak w piątek Łukasz Zwoliński. Wreszcie jednak zagrał na miarę oczekiwań, wreszcie przy jego nazwisku pojawiły się liczby. Dwa gole, asysta - to był dorobek, który pozwala widzieć w „Zwolaku” piłkarza meczu z Odrą Opole. Można powiedzieć, że odpowiedział w najlepszy z możliwych sposobów na słowa trenera Mariusza Jopa, który dzień przed meczem wspominał, że przydałoby się, by wreszcie ktoś potrafił w tej drużynie odciążyć Angela Rodado.

SKRZYDŁA BARDZIEJ KONKRETNE
W meczu z Odrą konkretem wykazały się też wiślackie skrzydła. I to w takim szerszym wymiarze, bo przyniosły Wiśle liczby. Gole strzelili Jesus Alfaro i Tamas Kiss, asystą popisał się rezerwowy Angel Baena. To też jest plus tego meczu.

NIE POPADAĆ W NADMIERNĄ EUFORIĘ
Dużo było pozytywów w meczu z Odrą, ale też po tym 5:0 trzeba przyłożyć też trochę lodu na rozpalone głowy, żeby nie wpaść w przesadną euforię. Bo po pierwsze przed przerwą drużyna wciąż miała podobne problemy jak we wcześniejszych meczach. A po drugie, umówmy się, tak słabego rywala, jakim w piątek okazała się Odra Opole, dawno przy ul. Reymonta nie widzieliśmy. I to też przy ocenie tego spotkania trzeba brać pod uwagę.