WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Dla Wisły nakazem chwili było zdobyć trzy punkty. Przede wszystkim ze względu na sytuację w tabeli. Chodziło o to, żeby wreszcie ruszyć z punktowaniem, żeby opuścić wstydliwe dla klubu z ul. Reymonta miejsce w strefie spadkowej. To wszystko udało się meczem z Odrą wywalczyć i to jest największy plus tego spotkania.
Wojciech Matusik

Nawet Radosław Sobolewski przyznał, że zaskoczeniem dla niego była obecność w bramce Wisły Patryka Letkiewicza. Mariusz Jop odważnie postawił na młodzieżowca i okazało się to dobrą decyzją, bo chłopak mógł się otrzaskać w swoim debiucie w meczu, w którym nie miał prawie nic do roboty. Żeby być jednak sprawiedliwym, koniecznie trzeba wspomnieć, że plan na debiut Letkiewicza miał już Kazimierz Moskal. Mariusz Jop przyznał uczciwie, że ten bramkarz debiutować miał już w spotkaniu z Chrobrym Głogów, do którego nie doszło. A choć Jop nie chciał tego przyznać wprost, to można spodziewać się, że Letkiewicza w bramce będziemy oglądać również w kolejnych meczach. I można być pewnym, że będzie miał w nich znacznie więcej pracy niż w piątkowy wieczór.
Bartek Ziółkowski/wislakrakow.com

Wisła była lepsza, Wisła wygrała w pełni zasłużenie z Odrą, ale to spotkanie pokazało, że w futbolu potrzebne jest też zwykłe szczęście. A ono było przy „Białej Gwieździe” przy pierwszym, zdobytym przez nią golu. Bo w pierwszej połowie Wisła miała przecież swoje okazje, ale znów grała nieskutecznie. A później nadszedł „centrostrzał” Jesusa Alfaro i piłka wpadła do siatki. Szczęśliwie, bo szczęśliwie, ale Wisła „napoczęła” przeciwnika i później już poszło z górki.
Wojciech Matusik

To jak wyglądała Wisła w drugiej połowie, pokazało, że ten zespół wciąż ma problem mentalny. Gdy nie idzie, często męczy się, jest dużo niedokładności, nerwów. A jak iść zacznie, to drużyna zaczyna po prostu fruwać na boisku, a zawodnicy pokazują spore możliwości techniczne, potrafią improwizować, szukać trudnych zagrań, które im wychodzą. W Wiśle muszą jednak mocno popracować nad tym, żeby tę lepszą twarz zespół pokazywał częściej.
Wojciech Matusik

Długo kazał czekać na taki występ jak w piątek Łukasz Zwoliński. Wreszcie jednak zagrał na miarę oczekiwań, wreszcie przy jego nazwisku pojawiły się liczby. Dwa gole, asysta - to był dorobek, który pozwala widzieć w „Zwolaku” piłkarza meczu z Odrą Opole. Można powiedzieć, że odpowiedział w najlepszy z możliwych sposobów na słowa trenera Mariusza Jopa, który dzień przed meczem wspominał, że przydałoby się, by wreszcie ktoś potrafił w tej drużynie odciążyć Angela Rodado.
Wojciech Matusik

W meczu z Odrą konkretem wykazały się też wiślackie skrzydła. I to w takim szerszym wymiarze, bo przyniosły Wiśle liczby. Gole strzelili Jesus Alfaro i Tamas Kiss, asystą popisał się rezerwowy Angel Baena. To też jest plus tego meczu.
Wojciech Matusik

Dużo było pozytywów w meczu z Odrą, ale też po tym 5:0 trzeba przyłożyć też trochę lodu na rozpalone głowy, żeby nie wpaść w przesadną euforię. Bo po pierwsze przed przerwą drużyna wciąż miała podobne problemy jak we wcześniejszych meczach. A po drugie, umówmy się, tak słabego rywala, jakim w piątek okazała się Odra Opole, dawno przy ul. Reymonta nie widzieliśmy. I to też przy ocenie tego spotkania trzeba brać pod uwagę.
Wojciech Matusik

Wygrana z Odrą Opole powinna dodać wiślakom trochę pewności siebie, powinna poprawić atmosferę wokół drużyny, ale też nie może być taką, po której wszyscy uznają, że już jest wszystko dobrze. To byłoby coś najgorszego. Bo to 5:0 to dopiero mały kroczek do tego, żeby zespół wskoczył na lepsze tory na dobre. I na ten moment ten mecz trzeba jak najszybciej zamknąć i w pełni skoncentrować się na Pogoni Siedlce. Bo to znów będzie mecz z gatunku tych, których dla Wisły obowiązkiem będzie po prostu wygrać! Wojciech Matusik

Piątkowy mecz dostarczył też wiele emocji związanych z ostatnimi dymisjami w klubie. Kibice wyrazili swój pogląd milczeniem przez ponad 19 minut i transparentami. Swoje trzy grosze do całej dyskusji dorzucił Angel Rodado wymownie celebrując swojego gola w objęciach zwolnionego kierownika drużyny Jarosława Krzoski, który w tej roli swoje obowiązki pełnił najprawdopodobniej ostatni raz. A na koniec mieliśmy jeszcze bardzo emocjonalne wystąpienie prezesa Jarosława Królewskiego, który przed kamerami TVP Sport przepraszał za formę zwolnienia Kazimierza Moskala, wspomnianego Krzoskę i innych. Wrażenie to zrobiło nawet na uczestniczącym w audycji Grzegorzu Mielcarskim, który przyznał, że jeszcze czegoś takiego w futbolu nie widział. Nauka z całej tej historii w Wiśle powinna być dla wszystkich taka, że nawet jak chce się robić rewolucje, wprowadzać zmiany, można to po prostu robić w bardziej subtelny sposób. Taki, który nie wywoła aż tylu emocji, również, a może przede wszystkim tych negatywnych. Wojciech Matusik

Wideo