
Ravas dał sygnał
W ostatnim czasie sporo krytyki spadło na Henricha Ravasa. Bramkarz nie dawał bowiem sygnałów, że pomaga zespołowi. Puszczał dużo bramek. Nadal przy przeciekającej obronie Ravas wyjmuje często piłkę z siatki, ale przynajmniej pokazuje, ze potrafi utrzymać zespół przy życiu. Tak było w Warszawie, gdy Ravas obronił w sytuacjach sam na sam z Liquinhasem oraz Alfarelą w samej końcówce meczu. Gdyby w tych sytuacjach pał gol, "Pasy" nie mogłyby już marzyć o remisie, a tak, to do ostatnich sekund były w grze o pozytywny rezultat.

Sędziowskie pomyłki
Nie popisał się sędzia Piotr Lasyk, który w 5 minucie doliczonego czasu gry nie zauważył, albo nie chciał dostrzec zagrania ręką przez Pawła Wszołka. Mało tego, nie sprawdzał tej sytuacji VAR. A była ona kluczowa, bo Cracovia powinna dostać rzut karny i stanąć przed ogromną szansą na wyrównanie. To drugi mecz z rzędu w którym krzywdzone są "Pasy", bo w poprzednim - z GKS-em Katowice sędzia Damian Sylwestrzak popełnił dwa błędy, które skutkowały stratą dwóch goli przez krakowian.

6 punktów?
Przed Cracovią jeszcze dwa mecze w tym roku - w piątek zagra z Zagłębiem Lubin u siebie, a 8 grudnia w Gliwicach z Piastem. "Pasy" zajmują 4. miejsce, ale do 3. w tabeli Rakowa tracą tylko trzy punkty. Z kolei ich przewaga nad Legią wynosi tylko punkt. W przypadku zdobycia kompletu punktów w tym roku jest szansa na awans na podium. Z kolei w razie potknięcia bardzo prawdopodobne jest obsunięcie się na 5. pozycję, a w przypadku dwóch niepowodzeń nawet niżej. Zatarłoby to dobry obraz, jak Cracovia zostawiła po sobie w rundzie jesiennej.