

Brak powtarzalności
W ciągu siedmiu dni Cracovii zdarzyły się mecze ze skrajnych biegunów - tydzień temu 5:0 z Górnikiem Zabrze u siebie i teraz 0:4 ze Śląskiem we Wrocławiu. Zespół ani nie jest tak mocny, by gromić w takich rozmiarach zabrzan, ani tak słaby, by przegrywać tak wysoko we Wrocławiu. Zbyt duża jest dysproporcja w formie zespołu i to powinno przede wszystkim martwić szkoleniowca. U progu sezonu takie wahania to igranie z ogniem. To sygnał ostrzegawczy, który zdarzył się już drugi raz w krótkiej przygodzie Dawida Kroczka w roli pierwszego trenera. Poprzednio po udanym występie w Białymstoku, przyszła niespodziewana porażka z Puszczą.

Nerwy Knapa
Nie był to dobry mecz Karola Knapa ani żadnego z jego kolegów. Frustracja sięgnęła zenitu, gdy młody zawodnik Cracovii opuszczał murawę z żółtą kartką na koncie. Kolejną dostał na ławce i w konsekwencji czerwoną. ta pierwsza była czwartą jego żółta kartką w sezonie i na pewno nie zagra w kolejnym spotkaniu - Rakowem.

Brak pomysłu
Przegrać mecz można zawsze, ale trzeba zostawić po sobie przynajmniej dobre wrażenie. "Pasy" zostawiły po sobie jak najgorsze. Najbardziej martwi fakt, że w tym zespole nie funkcjonowało nic. Brakowało pomysłu na zaskoczenie czymkolwiek rywala. Krakowianie byli tak bezradni, jak Górnik w meczu z nimi. Jakby piłkarze nagle zapomnieli, jak się gra w piłkę.