Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Wojtas" ścigany. Matka kibola poszukiwanego za zabójstwo: Syn już nie ma życia

Marta Paluch
Obok bloku, w którym mieszkał "Wojtas", wojnę kibiców na graffiti widać gołym okiem
Obok bloku, w którym mieszkał "Wojtas", wojnę kibiców na graffiti widać gołym okiem Anna Kaczmarz
22-letni Wojciech Lesiak, pseudokibic Cracovii, od wtorku jest poszukiwany listem gończym za zabójstwo maczetą, 13 czerwca przy ul. Żywieckiej, kibica Wisły Łukasza Dz. Na Klinach Borkowskich, gdzie mieszka "Wojtas", od ponad dwóch tygodni nikt go nie widział. Ani matka, z którą rozmawialiśmy, ani mieszkańcy osiedla. Lesiak zapadł się jak kamień w wodę.

Czytaj także:

Nikt nikogo nie zna

Blok, w którym mieszka Wojciech Lesiak, stoi w nowoczesnym, cichym zakątku Klinów. Każde mieszkanie ma elegancki balkon i prywatny garaż. Na balkonach rośliny. Żadnych bazgrołów graffiti, kibolskich napisów.

- To spokojna, cicha okolica. Sąsiedzi zostawiają na klatce rowery nie przywiązując ich. Moja córka, mieszkająca na Ruczaju, złapała się za głowę. Mówiła, że u niej nawet przywiązane kradną - opowiada pani Anna, sąsiadka Lesiaka. Przypomina sobie, że napisy kibolskie widziała nieco dalej, koło pętli autobusowej. Ale po zabójstwie część z nich została zamazana.

- A policji tu tyle, codziennie widać radiowozy, przedwczoraj nad blokiem latał helikopter - mówi. Swojego sąsiada jednak nie zna. - Nigdy go na oczy nie widziałam, nikt się nie zna z sąsiadami w tym bloku. Rano wychodzimy do pracy, wieczorem wracamy - tłumaczy.

Zgadza się z tym sąsiad z piętra niżej. Też nie miał pojęcia, że mieszkający obok chłopak jest podejrzany o głośne zabójstwo. Nawet na zdjęciu z listu gończego nikt go nie poznaje. A przecież "Wojtas" mieszka na tym osiedlu z rodzicami od 2007 roku.
- Przeprowadziliśmy się tu ze śródmieścia, Wojtek już wtedy kibicował - mówi matka chłopaka podejrzanego o zabójstwo. Jest zdruzgotana.

- Nie wierzę, że to on zrobił, nigdy nie był agresywny. Ale nie wiem już, co myśleć. Czuję się, jakby po mnie przejechał czołg, a teraz ktoś mi kazał wstać - mówi schorowana kobieta. Jej Wojtek w szkole podstawowej dobrze się uczył. W gimnazjum już było nieco gorzej. Potem zaczął zawodówkę - uczył się na mechanika samochodowego. - Stwierdził, że to nie dla niego. Potem zaczął i rzucił liceum dla dorosłych. Mówił, że nie ma na to czasu - mówi cicho kobieta.

Tylko mecze się liczyły

Po gimnazjum zaczął kibicować. - Jeździł na te mecze, zbierał szaliki. Od tej pory już nikogo już nie słuchał, na nic nie zważał, tylko te mecze się liczyły - opowiada matka. Niedawno dostała pismo z prokuratury w Prądniku Białym. Jej syn został temu oskarżony o bazgranie kibolskich napisów na pawilonie przy ul. Siemaszki. Grozi mu za to pięć lat więzienia. Dwa lata temu "Wojtas" miał już wyrok za trzy kradzieże paliwa na stacjach. Podjeżdżał, tankował i nie płacił.

Za kradzież (525 zł) został skazany w podgórskim sądzie na grzywnę dwóch tysięcy złotych. O tym jego matka nie wiedziała. - Pierwsze słyszę. On mi wszystkiego nie opowiadał - wzdycha. - A przecież miał inne życie poza kibicowaniem. Od trzech lat związany z dziewczyną. W sierpniu ma się urodzić ich syn. Kupili już łóżeczko i wózek. A teraz co? Dziewczyna sama będzie wychowywać to dziecko? Jaką mój wnuk będzie miał przyszłość... Straszne to wszystko... Tylko sobie strzelić w głowę - załamuje ręce matka "Wojtasa".

Wojciech Lesiak czasem pomieszkiwał u rodziców, częściej z dziewczyną w wynajętym mieszkaniu. Matka ostatni raz widziała go dwa-trzy tygodnie temu. Kupowali w salonie meblowym trzy krzesła do pokoju w mieszkaniu rodziców.
Potem dostała wezwanie na policję. Jej syn jest podejrzany o zabójstwo!

Nie pamięta dokładnie, co zeznawała. Odpowiadała na pytania. - Jego już nie ma. Po tym co się stało, on już nie ma życia - mówi jego matka. I choć nie chce jej się wierzyć, że syn mógł kogoś zabić, mówi, że czuje ogromny ciężar. - Cały czas myślę, że mogliśmy go bardziej dopilnować, lepiej wychowywać. Przecież się staraliśmy - wzdycha.

Żaden z kolegów, z którymi jej syn chodził na mecze, od czasu morderstwa na Żywieckiej się nie pokazał, nie spytał czy jej czegoś potrzeba. Jej rodzina to dwóch dorosłych synów. Jeden z nich nie wie o tragedii - mieszka za granicą i chcieli mu oszczędzić stresu. Drugi, żonaty i samodzielny już, gdy się dowiedział o Wojciechu, wylądował w szpitalu na kardiologii. A nigdy wcześniej kłopotów z sercem nie miał. - Jesteśmy naznaczeni. Kto teraz będzie się chciał z nami znać, mieszkać obok? - pyta zrozpaczona kobieta.

Pościg policji i kiboli

Trwa pogoń policyjna za "Wojtasem", ale kibice z jego osiedla wiedzą swoje. - Nie jest głupi, dawno zwiał za granicę. Zanim jeszcze wydano cały ten list gończy - mówi jeden z kibiców Wisły z osiedla. Dodaje, że "Wojtasa" znają od złej strony.
- Niejeden raz spuszczał łomot kibicującym Wiśle. To nie był grzeczny chłopak. Wysoko postawiony w hierarchii kiboli Cracovii. Dlatego w ucieczce na pewno ktoś mu pomógł - opowiadają. Jednak żaden "łomot" nie został zgłoszony na policji. Takie sprawy pseudokibice wolą załatwiać między sobą.

Zobacz: List gończy za Wojciechem Lesiakiem ps. Wojtas

Teraz, równolegle z pościgiem policyjnym, trwa ten drugi - bojówkarzy Wisły. Nie jest przecież tajemnicą, że Łukasz Dz., który m.in. prowadził doping na meczach tej drużyny, zginął w porachunkach o podłożu kibolskim. Na forach internetowych kiboli zaraz po jego śmierci pojawiła się ksywa "Wojtasa" i jego dane. Na jednym z wiślackich profili na portalu Facebook jest też podana marka i kolor samochodu Wojciecha Lesiaka.

Współpraca Artur Drożdżak

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska