Nowy komplet podręczników kosztuje nawet 400 zł. Rodzice woleliby kupować swoim dzieciom książki używane i tańsze, ale niektóre szkoły skutecznie im taką możliwość blokują.
- Niedawno zostałam zwolniona z pracy i jest nam ciężko. Zaraz po wywieszeniu list z podręcznikami kupiliśmy używane książki. Okazało się, że są złe - lamentuje mama ucznia z Zespołu Szkół w Wolbromiu.
Chociaż kupiła dobre tytuły, to niektórzy nauczyciele wymagają nowych wydań. Zrozpaczeni rodzice kupili nowy zestaw książek i okazało się, że od starych różni je jedynie wygląd strony tytułowej albo kolejność rozdziałów.
Największy problem jest z podręcznikami do języka polskiego i matematyki, bo do nauczania tych przedmiotów zatrudnionych jest w szkołach zawsze kilku nauczycieli. Jak udało nam się ustalić, w Zespole Szkół w Wolbromiu pracuje czterech polonistów i używają trzech różnych książek do swojego przedmiotu.
- Ustawa mówi, że w szkole mogą być maksymalnie trzy różne książki. Ja nie mogę narzucić nauczycielom, żeby wybrali jedną. Poza tym mieliśmy zmiany kadrowe - przekonuje dyrektor szkoły Marian Ligienza.
Jednak zdrowy rozsądek podpowiada, że wybór tego samego podręcznika byłby sporym ułatwieniem dla uczniów, którzy chcą kupić używane książki od swoich starszych kolegów. Z całą pewnością wymaga to wysiłku ze strony nauczycieli, ale oszczędza rodzicom niepotrzebnych wydatków.
- Od kilku lat wszyscy poloniści w naszej szkole korzystają z tego samego podręcznika. Z innymi przedmiotami jest podobnie. Dzięki temu nasi uczniowie nie muszą kupować nowych książek - tłumaczy dyrektorka I LO w Olkuszu Zdzisława Wasilewska. Nawet jeśli są różnice w kolejnych wydaniach, to nie stanowi to problemu dla nauczycieli.
Dzieciaki z Gimnazjum nr 3 w Olkuszu również nie narzekają. O nowe podręczniki musiały się postarać tylko pierwszaki, bo zmieniła się podstawa programowa. Reszta uczniów bardzo chętnie odkupuje książki od starszych kolegów.
- Kupiłam nowe książki, ale wiem, że będę je mogła za rok bez problemu sprzedać - mówi Karolina Gregorczyk, pierwszoklasistka z Gimnazjum nr 3. Pomimo tego, że polskiego w tej szkole uczy aż sześć nauczycielek, potrafiły się one porozumieć i wybrać jedną książkę. Pozostali pedagodzy również wybierają takie same podręczniki i z reguły obowiązują one przez kilka lat. I wszyscy są zadowoleni.
- Nie zawsze jest to łatwe. Musimy iść na kompromis. Myślimy przede wszystkim o dzieciach i portfelach ich rodziców - przekonuje polonistka Barbara Staniszewska.
Wielka szkoda, że nie wszyscy nauczyciele umieją wykazać się dobrą wolą.