- Wezwanie otrzymaliśmy o 8.24 rano. Wędkarze poinformowali nas, że są świadomi zagrożenia ale stwierdzili, że nie potrzebują pomocy. Interwencję zakwalifikowaliśmy więc jako "fałszywy alarm w dobrej wierze" – poinformował „Gazetę Krakowską” starszy aspirant Grzegorz Gawron z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Olkuszu.
Wymowne zdjęcia ryzykownych wędkarzy zamieścił na swoim profilu na facebooku Adam Zielnik, burmistrz Wolbromia.
- Myślenie nie boli (...). Na zewnątrz jest plus jeden stopień. Mrozy już dawno minęły. Apeluję na wszystkie świętości nie kuście losu! Na nogi postawiona Policja, PSP z saniami lodowymi, WOPR. Naprawdę Ci ludzie mają co do roboty. Nie wspominając o tym, że mi się rozdzwoniły telefony w środku nocy o 8 rano Nie daj Boże coś się stanie i dopiero wtedy będzie płacz i zgrzytanie zębów. Czy można było zapobiec, czy zareagowano odpowiednio, dlaczego ktoś nie zrobił czegoś. No i oczywiście szukanie winnych i odpowiedzialnych. A wiadomo kto jest zawsze etatowym winowajcą. Jeszcze raz apeluję o zdrowy rozsądek - prosi burmistrz Zielnik.
Do takich zdarzeń w zimie dochodzi często. Wędkarze, łyżwiarze a nawet zwykli spacerowicze, w tym dzieci, ochoczo wskakują na lód, licząc że jest gruby i się pod nimi nie załamie. A jednak często dochodzi do wypadków. Warto pamiętać, że przy niskiej temperaturze wody człowiek ma w niej, w normalnym ubraniu, około czterech minut na przetrwanie.
Ratownicy radzą, że gdy znajdziemy się w lodowatej wodzie, trzeba ratować się wszystkim co jest pod ręką. Natomiast ratowanemu nie wolno podawać ręki, lecz należy starać się go wyciągnąć za pomocą sznura z ubrań, gałęzi czy nawet sanek.
- Przy brzegu lód zawsze jest grubszy, ale im głębiej i bliżej środka akwenu, tym pokrywa jest cieńsza - przypominają strażacy.