Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wolbromianin od pięciu lat zbiera szewskie pamiątki [ZDJĘCIA, WIDEO]

Katarzyna Ponikowska
Wiesław Kopeć i jego kolekcja
Wiesław Kopeć i jego kolekcja Katarzyna Ponikowska
Wiesław Kopeć to urodzony kolekcjoner. Teraz skupił się na pamiątkach szewskich. Chciałby, żeby kiedyś powstało w Wolbromiu muzeum upamiętniające zanikające rzemiosło.

Typowy but wolbromski to kawał solidnego obuwia. Wierzch wykonany z dobrej jakości skóry, podeszwa i obcas też ze skóry, nawet wyściółka w środku skórzana. Dopracowany w każdym szczególe. Nie miał prawa się rozpaść czy rozkleić, bo był szyty i zbijany. Nie przemakał i ogrzewał nogę. Ba! Nawet był wygodny. Eksportowano go do Rosji i Wielkiej Brytanii.

WIDEO: Wolbromianin od pięciu lat zbiera szewskie pamiątki

Autor: Katarzyna Ponikowska/Gazeta Krakowska
- Nigdy nie było reklamacji. Niepotrzebne były kontrole jakości. Szewc bubla nie wypuścił, bo zepsułby sobie opinię - zastrzega Wiesław Kopeć z Wolbromia, pasjonat tematu, który od lat zbiera szewskie przyrządy i bada arkana zanikającego rzemiosła.

Dwupiętrowy dom przy ul. Wyzwolenia w Wolbromiu. Wejście od podwórza. Wchodzę na ganek, dzwonię. Po chwili wita mnie pan Wiesław. I prowadzi do piwnicy. - Żona nie wpuści mnie z tym wszystkim do pokojów - żartuje gospodarz, wprowadzając mnie do swojego królestwa. Na dużym stole i komodzie wszechobecne buty - małe, duże, kolorowe, czarne, drewniane, skórzane. Różne szczotki, kołeczki, dratwa, podeszwy, obcasy i przyrządy, których przeznaczenie zna tylko pan Wiesław. Jest tu wszystko, czego szewc potrzebował, żeby zrobić buty.

Nasz rozmówca szybko rozpoczyna prezentację swoich skarbów. W pierwszej szufladzie są szewskie młotki z charakterystyczną główką; w drugiej igły, którymi szewc robił dziurki w skórze (w Wolbromiu zwane szpilorkami); w trzeciej gnypy, czyli szewskie noże. - Większość surowych, częściowo owiniętych w skórę, żeby nie było odgnieceń na palcach. Rzadko oprawiano je w drewno - wyjaśnia Kopeć. W kolejnej szufladzie raszple - pilniki, kleszcze do ćwiekowania, radełka do wybijania wzorków na skórze i nożyczki, choć nimi szewc nie pracował. - Kiedyś był podział na cholewkarzy, którzy szyli wierzchy, wykrawali nożyczkami kształt ze skóry oraz szewców, którym cholewkarze przekazywali wierzchy. Czasem jedna osoba łączyła oba zawody - wyjaśnia Kopeć. - Szewc głównie stukał młotkiem, przez cały dzień...

Było kiedyś takie powiedzenie, że Wolbrom gumą i szewcami stoi. Zatrudnienie można było znaleźć w fabryce wyrobów gumowych. Reszta mieszkańców była szewcami. Mówi się, że szewc był w prawie każdym domu. A zawód przechodził z ojca na syna. Pan Wiesław sam szewcem nie jest i jak podkreśla, nigdy nie będzie. Ale miał szewców w rodzinie. Jego pasja zaczęła się w 2010 r., kiedy natknął się na stare zdjęcie przedstawiające szewców przed warsztatem. Wśród nich był wujek i dziadek pana Wiesława. - Trudno powiedzieć, z którego jest roku. Moja mama szacuje je na 1940 r. - mówi Wiesław Kopeć. Mimo że w Wolbromiu po wojnie powstała Spółdzielnia Pracy Szewców i Cholewkarzy (istniała do 1990), mimo że była w mieście garbarnia, arkana zawodu raczej są zapomniane. Dlatego wolbromianin postanowił zadbać, by trochę je odświeżyć.
Zaczął zbierać wszystko, co związane z tym zawodem, ale skupia się na pamiątkach typowo wolbromskich. Rozmawia z dzisiejszymi 80-latkami, którzy kiedyś byli szewcami. Dzięki wspomnieniom starszych osób przypomina zanikające już rzemiosło.

Dawniej mało osób miało buty, a jeśli już, służyły one głównie w święta. Skóra była droga, więc nie każdego było na obuwie stać. A materiałów skóropodobnych nikt nie stosował. Tańsze były buty z drewna, tzw. drewniaki, ale nie należały one do najwygodniejszych. Butów się nie wyrzucało, tylko naprawiało. A te nieużywane wypełnione były tzw. prawidłem, żeby nie traciły formy. Jeśli ktoś chciał mieć porządny but, przychodził do szewca i mówił, że chce "obstalować" (dziś "zamówić") buty. Krawieckim metrem mierzyło się nogę. Cholewkarze mieli formę z tektury i wykrojniki. Z tego wycinali skórę. Mieli też wybijaki z metalu, którymi tworzyli fantazyjne wzorki. - Każda dziurka, każdy wzorek, każdy szew robione były ręcznie. Równo, precyzyjnie - opowiada pan Wiesław.

Wierzch ze skóry trafiał do szewca. - Każdy but był robiony na podstawie drewnianego kopyta. Na nim formowało się ze skóry kształt buta. Tych kopyt były u szewców setki - mówi kolekcjoner. Na kopycie ćwiekowano buty gwoździami. Potem kołkowano drewnianymi kołeczkami i gwoździe usuwano. Oprócz kołeczków używało się sporo dratwy. Spód wypełniano twardą listewką lub kawałkiem metalowej blaszki. Kołkami montowano podeszwę i ewentualnie obcasy. Czasem drewniane łączenia trzeba było spiłować. But modelowało się też drewnianym przyrządem, żeby nic nie uwierało nogi.
Potem w miejscach łączeń zaczerniało się jaśniejszą skórę specjalny woskiem.

Warsztat pracy szewca ulokowany był zwykle w rogu izby. Miał do dyspozycji taboret bez oparcia, który sobie sam wcześniej zrobił i stół z narzędziami. To wszystko. Czasem pracował na dworze, bo było widniej i nikt mu nie przeszkadzał. - Nie było radia, nie było telewizji. Jedyną rozrywką, jaką miał szewc, było "puszczanie dyma" - mówi kolekcjoner. - Czasem fifki z tytoniem nie wypuścił z zębów przez cały dzień. Stąd zresztą przysłowie, że ktoś pali jak szewc. Szewc robił zwykle w ciągu dnia parę butów. Przez 38 lat pracy spod jego rąk mogło wyjść nawet 13 tys. par butów. Dopiero w 1925 r. pojawiły się pierwsze półprodukty - obcasy z gumy. Kleić obuwie zaczęto dopiero podczas I wojny światowej. To przyśpieszyło produkcję. - Dziś jednak buty potrafią rozpaść się po kilku tygodniach. Kiedyś były nie do zdarcia - zauważa pan Wiesław.

Poczet szewców
Wiesław Kopeć apeluje do mieszkańców gm. Wolbrom, by nie wyrzucali starych narzędzi szewskich czy butów.
- Spóźnił się jakieś pięć lat. Kiedyś na każdym strychu zalegały jakieś stare pamiątki. Dziś ludzie w większości wyremontowali już swoje domy i wszystko poszło do pieca lub na śmietnik - zauważa Anna, żona pana Wiesława, która szanuje pasję męża. Mimo że na pozór traktuje to hobby z przymrużeniem oka. Wiesław Kopeć tworzy też poczet wolbromskich szewców. W specjalnym zeszycie ma już spisanych ok. 30 osób. Pierwszy wpis z 12 kwietnia 2011: Edward Kopeć, brat taty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska