Upadek kapelusza nastąpił w latach 60 XX wieku. Oczywiście w ciągu ostatniego półwiecza od czasu do czasu można było zobaczyć kogoś noszącego takie nakrycie głowy, ale był do zwykle albo jakiś starszy pan, dziadunio, albo jakiś zdziwaczały oryginał, który nadawał się do tego, żeby go wyśmiać lub podziwiać, ale raczej nie do tego, żeby go naśladować, kupując kapelusz dla samego siebie. Czasy jednak się zmieniają. Ludzie noszą kapelusze na ulicach, na imprezach, a czasem nawet na pogrzebach.


Dlaczego kapelusz poszedł w odstawkę - przez Kennedy'ego?
Istnieje wiele teorii usiłujących wyjaśnić przyczyny upadku kapelusza, który przed laty był naturalnym, a nawet obowiązującym nakryciem głowy, wyrażającym tożsamość symbolem klasowej przynależności. Kapelusz był tańszy niż całe ubranie, płaszcz czy futro, a ponieważ był dobrze widoczny, więc świetnie spełniał zadanie aspiracyjnego gadżetu, pomagającego zacierać granice niedostatków wynikających z niskiego statusu społecznego. Cieszył się ogromną popularnością.
„Zabójcą kapelusza” nazywany bywa prezydent Stanów Zjednoczonych John Kennedy. Wzięło się to stąd, że Kennedy, podobno jako pierwszy w historii prezydent USA, wystąpił na swojej prezydenckiej inauguracji bez nakrycia głowy. Za bardzo przekonująca ta koncepcja nie jest, bo amerykańscy prezydenci podczas swoich pierwszych wystąpień składają przysięgę na Biblię, a takie operacje trzeba przecież wykonywać z gołą głową.

Cecil Stoughton, White House. Domena publiczna
Już bardziej trafna wydaje się hipoteza, że Kennedy często rezygnował z noszenia kapelusza dlatego, bo chciał się pochwalić swoją wspaniałą, falującą grzywą, atrybutem młodości i męskiej urody.
Obyczaje prezydenta Kennedy’ego – choć na pewno fascynowały Amerykanów – to jednak chyba za mało, żeby ukatrupić cały światowy przemysł kapeluszniczy, bo przecież trzeba pamiętać, że kapelusze produkowane były na wszystkich kontynentach na skalę masową.
Kapelusz wypadł z gry przez samochody i hipisów
Inna koncepcja wiąże upadek kapelusza z rozwojem przemysłu motoryzacyjnego. W samochodzie, który po II wojnie światowej stawał się dobrem coraz bardziej dostępnym, kapelusz jest niepotrzebny, a często nawet może przeszkadzać, zwłaszcza że wraz z upływem lat samochody stawały się coraz mniejsze i niższe. Ludzie spędzali w autach coraz więcej czasu, coraz częściej mogli wjeżdżać do podziemnych garaży czy na zadaszone parkingi, więc wszelka ochrona, np. przed deszczem, stała się zbędna.

Jeszcze inna hipoteza wskazuje na młodzieżowy bunt z lat 60. Młodzi chłopcy zapuszczali wtedy długie włosy i nie chcieli być podobni do swoich uporządkowanych, konformistycznych ojców. Tak czy siak, kapelusz został uznany za relikt społeczeństwa klasowego i poszedł w odstawkę.
Upadek dyktatora
I bardzo dobrze, że kapelusz został zdetronizowany, bo przecież gdy patrzymy na stare zdjęcia z morzem kapeluszy, to aż trudno użyć słowa „moda”. To była bezwzględna dyktatura kapelusza, uniformizacja posunięta do granic groteski.

Photo by Arthur Rothstein, Library of Congress
Dobrze więc, że pokolenie z lat 60. XX wieku powiedziało dość kapeluszowej dyktaturze. Wiadomo jednak, że uniformizacja, jednolitość, ma też swoje dobre strony, bo porządkuje świat, określa przynależność do grupy. Człowiek zatem nienawidzi jej, a zarazem pragnie.
Kapelusz jako przeżytek został odrzucony, ale pojawiły się inne emblematy wyrażające styl i tożsamość: dżinsy, bejsbolówki, potem bluzy z kapturami, T-shirty z wizerunkami i napisami. Wyrażają tożsamość, a czasem nawet ją tworzą, bo noszą je przecież młodzi ludzie, którzy swoją osobowość dopiero kształtują. Wszystkie te gadżety pełnią dzisiaj swoją rolę równie bezwzględnie, jak kiedyś kapelusze, tylko bardziej plastycznie i dosłownie.

Fot. Stiopa, Wikipedia
Kapelusze wracają, bo bejsbolówki i kaptury źle się kojarzą
Od kilku lat widać wzrastające zainteresowanie kapeluszami. Faceta z takim nakryciem głowy można spotkać coraz częściej, sklepy przygotowują towar dla zainteresowanych, w internecie kłębi się mnóstwo ofert.
Dlaczego ludzie wracają do kapeluszy? Pewnie dlatego, że pragną czegoś nowego, innego, a poza tym są znudzeni bejsbolówkami, czapkami z włóczki czy bluzami z kapturem. Znudzeni są nimi, a czasem może nawet zbrzydzeni. Zbrzydzeni? Ano tak. Dzięki temu bowiem, że kapelusz został poddany 50-letniej kwarantannie, rzadko dzisiaj kojarzy się z typami – jak to się dawniej mówiło - spod ciemnej gwiazdy. Tacy osobnicy kapeluszy nie noszą, a bejsbolówki – jak najbardziej.

O tożsamościowym znaczeniu nakrycia głowy świadczy dobrze historia z 2004 roku, kiedy to angielska firma Burberry ogłosiła, że rezygnuje z produkcji swojej charakterystycznej bejsbolówki w czarno-brązową kratkę. Tę dramatyczną decyzję firma podjęła dlatego, że produkowane przez nią czapeczki stały się znakiem rozpoznawczym i elementem dress code'u stadionowych bandytów (czytaj). Podobnie było z kremową koszulką polo tej firmy. Personel pubów Parody i Versity w Leicester w sierpniu 2004 r. otrzymał polecenie, by nie obsługiwać klientów ubranych w charakterystyczne polo, gdyż koszulka była kojarzona z chuligańskim „umundurowaniem” (czytaj). Trzeba przyznać, że podobne sensacje z kapeluszami obecnie się nie wiążą. Na razie.
Kapelusz idzie w górę - i bardzo dobrze
Dobrze, że kapelusz wraca do łask. Zapewne nie zdobędzie już takiej dominującej pozycji jaką miał przed laty, bo nic dwa razy się nie zdarza, ale samą swoją obecnością korzystnie wpłynie na różnorodność stylu. A poza tym kapelusze są bardzo twarzowym i eleganckim nakryciem głowy, w ciągu stuleci doprowadzonym do doskonałości, więc szkoda, żeby taki świetny wynalazek marnował się bezużytecznie.
ZOBACZ KONIECZNIE:
FLESZ: Owady, które zmieniają lato w horror
Źródło: vivi24