Na Sądecczyźnie są to tereny wzdłuż rzeki Białej Tarnowskiej, czyli okolice Korzennej, Wojnarowej, Krużlowej, Grybowa, Binczarowej, Kamionki i Ptaszkowej. W tej ostatniej miejscowości jeden z gospodarzy stracił całe, krowie stado liczące osiem zwierząt.
Zobacz także: Nowy Sącz: strażnik miejski katował rodzinę
- Cielak wypasany pod lasem zapuścił się za daleko. Wrócił po czterech dniach pogryziony prawdopodobnie przez lisy. To u niego stwierdzono wściekliznę -- mówi sołtys Ptaszkowej Marian Kruczek. - Dla bezpieczeństwa trzeba było uśpić resztę stada. Właściciel dostał odszkodowanie za każde zwierzę, które stracił.
W powiecie nowosądeckim potwierdzono już trzynaście przypadków wścieklizny - jeden u wspomnianego cielaka, drugi u kuny, a pozostałe u lisów. -To właśnie lisy są najczęściej nosicielami tej choroby - dodaje powiatowy weterynarz Mariusz Stein.
Wścieklizny nie było tutaj od siedmiu lat. Skąd się wzięła? Weterynarze nie są pewni. Szacują, że około 70 proc. leśnej zwierzyny ma odporność na chorobę w wyniku corocznych akcji szczepień. Reszta, niestety, podatna jest na zarażenie. - Zbadano obecnego wirusa i okazało się, że to tak zwana odmiana "uliczna" - mówi Mariusz Stein. - To wyklucza pochodzenie ze szczepionki, którą rozrzucano w lasach, bo i taką ewentualność brano pod uwagę.
Wirus, z którym mamy dziś do czynienia, spowodował przed kilkunastu laty serię zachorowań. Weterynarz Stein ma swoją teorię na ten temat. - Podczas nawałnic, które skutkowały u nas powodziami i osuwiskami, mogło dojść do wypłukania szczątków jakiegoś chorego zwierzęcia z tamtych czasów. Jeśli były zmumifikowane, to wirus mógł przetrwać w nich i dostać się ponownie "w obieg" - wyjaśnia.
Każdy, kto miał kontakt z chorym zwierzęciem musi zostać zaszczepiony. Szczepionki nie trzeba się bać. Bolesna seria zastrzyków w brzuch to już przeszłość. Teraz wystarcza pięć dawek domięśniowych w ramię. Chronią przez pięć lat. Na szczepienie skierowano m.in. mężczyznę, który zgłosił się do lekarza zaniepokojony znalezioną w lesie martwą sarenką.
- Ten człowiek wcześniej bawił się z nią. Gdy znalazł martwe zwierzę, zapaliła mu się w głowie lampka alarmowa i bardzo dobrze się stało - mówi weterynarz. Jego kolega po fachu z Grybowa - Szczepan Nalepa chwali ludzi, że reagują bardzo rozsądnie. Masowo zgłaszają się do szczepień nawet z kotami. - Są one bardziej narażone niż psy, bo chodzą często bez dozoru - ostrzega.
Lekarze informują, że zagrożenie minie ze śmiercią chorych zwierząt. Trzeba czekać.
Spacer po lasach to duże ryzyko
Powiatowy weterynarz z Limanowej Jerzy Joniec stwierdził na swoim terenie na razie dwa przypadki wścieklizny - jeden u lisa, drugi u kota. Okręg zagrożony chorobą obejmuje okolice Kasinki Małej. Niebezpieczny rejon na Sądecczyźnie (gminy Kamionka Wielka i Grybów, wzdłuż rzeki Białej Tarnowskiej) przechodzi na ziemię gorlicką (gminy Bobowa i Ropa), gdzie odnotowano już 18 zachorowań zwierząt. Przy drogach powinny znaleźć się tabliczki informujące o zagrożeniu. Wścieklizna jest chorobą śmiertelną. Kto miał kontakt ze zwierzęciem zachowującym się podejrzanie, powinien zgłosić się do lekarza.
Brutalne zbrodnie, zuchwałe kradzieże, tragiczne wypadki. Wejdź na**kryminalnamalopolska.pl**
60 tysięcy złotych do wygrania. Sprawdź jak. Wejdź na**www.szumowski.eu **