Przedłużają się rozmowy ugrupowań opozycyjnych, co do kształtu, w jakim opozycja pójdzie do wyborów. Według niektórych, porozumienie jest już blisko. Inni z kolei, jak choćby prezydent Sopotu Jacek Karnowski, twierdzą, że najwcześniej dopiero pod koniec lipca dowiemy się, kto z kim ostatecznie wystartuje w wyborach parlamentarnych.
Grzegorz Schetyna, lider Platformy Obywatelskiej, chciałby stworzyć jedną wielką opozycyjną listę, łączącą PO, Nowoczesną, PSL, SLD, a najlepiej również i Wiosnę. Szeroką formułę, znaną z kampanii do Parlamentu Europejskiego, poparłby też Sojusz Lewicy Demokratycznej. Na "nie" jest jedynie Polskie Stronnictwo Ludowe, które nie widzi miejsca dla siebie i partii lewicowych na wspólnych listach.
- Jedna wielka lista opozycji da Prawu i Sprawiedliwości sukces wyborczy. Tylko dwie silne listy, centrowa i lewicowa, są w stanie pokonać PiS - twierdzi Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego. Wtórują mu inni ludowcy. Tymczasem Krzysztof Brejza, świeżo upieczony szef sztabu Platformy Obywatelskiej przypomniał, że w styczniu Władysław Kosiniak-Kamysz - jak twierdzi - sam namawiał do startu z SLD.
- To, że koledzy z PSL-u w ostatnich tygodniach wpadli w jakiś taki dziwny wir, też mnie trochę zaskakuje. Ponieważ pamiętam mit o Ulissesie, który nie chciał słuchać syren, żeby nie wpaść na skały. Życzyłbym kolegom, również z PSL-u, takiego zatkania uszu na jakiś czas, żeby te syreny, które z tą fałszywą nutą ściągają ich na skały, nie okazały się syrenami, które ściągną ich pod d’Hondta. Opozycja musi iść jednym blokiem. Koledzy z PSL-u i Władysław Kosiniak-Kamysz na początku stycznia sam zachęcał do tego, żeby budować blok z SLD i jak najszerszą koalicję - powiedział Brejza w TVN24.
