74-letni mieszkaniec Kosarzysk był zmuszony do gwałtownego skrętu w lewo, by uniknąć zderzenia ze stadem saren, które nagle wyskoczyły z lasu i przebiegały na drugą stronę drogi. Po szarpnięciu kierownicą nie zdołał utrzymać pojazdu na jezdni.
– Miałem zapięte pasy i to mnie uratowało – mówił później strażakom, którzy pierwsi przybyli na pomoc. – To było straszne uczucie, kiedy wisiałem w aucie głową ku dołowi.
W akcji ratowniczej uczestniczyły ochotnicze straże pożarne z Kosarzysk i Piwnicznej a także specjalistyczna jednostka ratownictwa technicznego Państwowej Straży Pożarnej z Nowego Sącza. Stan pechowego kierowcy sprawdziła załoga karetki reanimacyjnej, która przyjechała ze Starego Sącza. Nie było potrzeby przewiezienia mężczyzny do szpitala w Nowym Saczu lub Krynicy-Zdroju.
Strażacy wyciągnęli uszkodzony samochód na drogę. Przez 40 minut ruch na drodze w Kosarzyskach odbywał się wahadłowo.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+