MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wypomniał policji błędy, trafił pod sąd

Tomasz Mateusiak
archiwum Polskapresse
Rygorystyczne przestrzeganie prawa czy zwykła zemsta? Nie wiadomo, jak nazwać przypadek Bogusława Orlickiego - mieszkającego na stałe w Austrii czytelnika "Gazety Krakowskiej", którego nowotarski sąd skazał właśnie za okłamanie policjantów.

Sprawa wyszła na jaw, bo po spotkaniu z drogówką mężczyzna wysłał na jej funkcjonariuszy skargę. Komendant uznał ją za zasadną, ale też stwierdził, że w liście mężczyzna sam przyznaje się do przestępstwa, i skierował sprawę do sądu.

- Podpadłem drogówce, więc musieli mnie jakoś "usadzić" - kręci głową Bogusław Orlicki, po czym opowiada swoją "przygodę". Jak wyjaśnia, od 24 lat mieszka w Wiedniu. Tam ma dom i pracę oraz prawo stałego pobytu. Do Polski przyjeżdża tylko od czasu do czasu. Zawsze samochodem na austriackich rejestracjach.

- Wiosną 2013 r. znów odwiedziłem ojczyznę - mówi Orlicki. - Byłem na zakupach w Nowym Targu. Właśnie wyjeżdżałem spod sklepu, kiedy zatrzymali mnie policjanci. Rozmawiałem przez komórkę. Poprosili o prawo jazdy. Dałem im austriackie, bo tylko takie miałem przy sobie. Po chwili policjanci powiedzieli, że muszę im zapłacić na miejscu 240 zł mandatu. O polskie prawo jazdy w ogóle nie pytali. Spokojnie więc zapłaciłem karę, ale uważam, że policjanci popełnili błąd.

Mężczyzna napisał do komendanta policji w Nowym Targu Zbigniewa Domalika skargę na działanie zatrzymujących go policjantów. Nie spodobało mu się, że w czasie kontroli nie sprawdzili oni (to obowiązkowe) jego danych w ENA, czyli europejskiej bazie poszukiwanych. - Musiałem to zrobić, bo policjanci mogliby w taki sposób puścić mordercę czy jakiegoś gwałciciela - wyjaśnia swoją stanowczość, i dodaje, że po kilku tygodniach dostał od komendanta list z przeprosinami za działania mundurowych. Myślał, że sprawa się dla niego skończyła. Mylił się.

W połowie maja do jego domu dotarł list z nowotarskiego sądu, w którym wzywano go na rozprawę w charakterze... oskarżonego. - Początkowo zdębiałem, ale później ustaliłem, że komendant doniósł na mnie do sądu, że w czasie zatrzymania nie podałem policjantom swoich prawdziwych danych osobowych. To bzdura i ewidentna zemsta za mój donos - mówi Orlicki.

Innego zdania jest policja. Jak wyjaśnia Jacek Bobak, rzecznik prasowy komendy, jego przełożony rzeczywiście poinformował prokuraturę o tym, że "Austriak" podczas kontroli okłamał funkcjonariuszy drogówki. - Z listu, który ten pan wysłał do nas, wynika bowiem, że jest on dalej obywatelem Polski i ma meldunek w Myślenicach - mówi. - Policjantom natomiast powiedział, że mieszka tylko w Austrii i pokazał im tamtejsze prawo jazdy. Tym samym uniknął punktów karnych, których obcokrajowcom się nie udziela.

Zdaniem Bobaka prawo wyraźnie mówi (w artykule 66 Kodeksu wykroczeń), że podanie fałszywych danych jest karalne i ścigane z urzędu. Zdaniem Bobaka, Orlicki, nawet niezapytany o to przez funkcjonariuszy, powinien im oświadczyć, że posiada polskie prawo jazdy, choć nie ma go przy sobie.

W efekcie Orlicki ma na swoim koncie wyrok. Sąd Rejonowy w Nowym Targu uznał, że rzeczywiście kłamał on w sprawie danych, i skazał "Austriaka" na 230 zł grzywny. - Natomiast co do wskazanych nam przez tego pana uchybień podczas zatrzymania, to jesteśmy mu wdzięczni za troskę - mówi Bobak. - Policjanci, którzy go nie sprawdzili, ponieśli konsekwencje.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska