Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami z uwagi na dobro pokrzywdzonych. Na mocy wyroku Grzegorz P. ma też 15 letni zakaz zbliżania się do byłej partnerki i swojego syna Wiktora. Za uśmiercenie psa musi zapłacić tysiąc złotych na rzecz towarzystwa opieki nad zwierzętami.
W śledztwie mężczyzna przyznawał się do winy, ale nie podawał motywów swojego działania. Biegli uznali, ze czynów dopuścił się mając ograniczoną poczytalność. To była ważna okoliczność łagodząca
Do tragedii doszło 27 marca 2021 r.. Grzegorz P. na początku tego miesiąca wyprowadził się z mieszkania w Kozłowie, ale po pewnym czasie tam wrócił, bo chciał zabrać kilka rzeczy. Zastał swojego 13-letniego syna Wiktora i jego 10-letniego kolegę Filipa, który mieszkał z rodzicami po sąsiedzku.
Mężczyzna zaatakował metalową rurką najpierw 10-letniego syna sąsiadów, a potem rzucił się na swojego syna. Kiedy do domu wróciła jego była partnerka i stanęła w obronie chłopców, mężczyzna też ją usiłować uśmiercić.
Po kilku minutach od ataku na miejscu zjawiła się policja. Do rannych dzieci wezwano karetkę, okazało się jednak, że 10-latkowi nie można było już pomóc, chłopiec zmarł. Drugie dziecko zabrał do szpitala w Krakowie śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jego matka, 35-letnia Justyna B. trafiła do szpitala w Miechowie. Małoletni syn Grzegorza P. przeżył atak ojca, ale obecnie wymaga leczenia oraz rehabilitacji.
Sprawcę odnaleziono na sąsiedniej posesji, kiedy próbował podciąć sobie gardło. Policjanci udaremnili tę próbę samobójczą. - Powinno być dożywocie, ten człowiek nigdy nie wyraził skruchy, nie przeprosił nawet za to, co zrobił – mówiła dziennikarzom po wyjściu z sali matka zabitego Filipa. To można odebrać jako zapowiedz złożenia apelacji na niekorzyść oskarżonego od tego nieprawomocnego wyroku.
