https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zabrakło akcji chirurga i telefonu po helikopter

Iwona Kamieńska
Czy TOPR-owski ?sokół? nie może latać do Krakowa? Dlaczego!
Czy TOPR-owski ?sokół? nie może latać do Krakowa? Dlaczego! fot. przemysław bolechowski
W krynickim szpitalu zabrakło lekarza chirurga, który mógł wykonać zabieg ratujący życie dziecka, a zarówno w szpitalu, jak i w pogotowiu - osoby, która podjęłaby decyzję o wezwaniu śmigłowca do umierającego Kamila - takie są wstępne wnioski z analizy okoliczności wypadku, jaki wydarzył się 15 lipca na kolonii w Szczawniku koło Muszyny.

12-letnie dziecko z urazem serca przez cztery godziny nie doczekało się zabiegu ratującego życie. Umierało w karetce pogotowia wiozącej je ze szpitala w Krynicy do szpitala w Nowym Sączu. Trzy godziny po wypadku.

Były spore szanse na uratowanie życia tego chłopca - tak twierdzi profesor Janusz Skalski, kardiochirurg z krakowskiej kliniki w Prokocimiu. Dlaczego więc dziecko zmarło? Po artykułach
na naszych łamach, w których ujawniliśmy okoliczności wypadku 12-letniego kolonisty z Ostrowca,
to pytanie zadaje sobie cała Polska.

Nagrania rozmów na linii pogotowie-szpital, ujawnione przez "Gazetę Krakowską" we wczorajszym wydaniu, są wstrząsające, bo ukazują bezsilność pracowników służby zdrowia, w sytuacji gdy potrzebne były odważne decyzje na wagę życia.

- Nie rozumiem, dlaczego tak się stało, przecież wielokrotnie odbywaliśmy ćwiczenia terenowe
z użyciem śmigłowca - właśnie po to, aby nauczyć podległe nam służby ratownicze właściwego współdziałania - mówi Józef Zygmunt, członek zarządu Starostwa Powiatowego w Nowym Sączu, nadzorującego działalność sądeckiego pogotowia i krynickiego szpitala. - Nie rozumiem też dlaczego w Krynicy postawiono trafną diagnozę, a nie wykonano zabiegu, który mógłby uratować życie.
Na pewno ktoś tu popełnił błąd. Zapewniam, że zależy nam na dokładnym wyjaśnieniu tej sprawy. Samorząd powiatu nowosądeckiego wydał przecież miliony złotych na zapewnienie wysokiej jakości usług świadczonych zarówno przez szpital, jak i pogotowie. Obie jednostki winny mieć wykwalifikowaną kadrę.

W wyniku uderzenia przez ciężką bramkę chłopiec miał uszkodzone serce - potwierdziła to sekcja zwłok. Był to uraz na tyle mało drastyczny, że pacjent żył z nim ponad cztery godziny. Zmarł, ponieważ nie trafił szybko do odpowiedniego szpitala i nie było przy nim lekarza, który zdecydowałby się na zabieg ratujący życie - nakłucie błon osłaniających serce. Gromadząca się w nich krew uciskała mięsień sercowy i w końcu zablokowała pracę serca.

Specjalista do spraw medycyny ratowniczej, zajmujący się m.in. szkoleniem wykwalifikowanej kadry, dr Przemysław Guła, twierdzi, że problem tkwi w tym, że niestety nie każdy szpital jest miejscem gdzie ludzkie życie można fachowo ratować.

- Ten chłopiec powinien od razu trafić do Prokocimia - mówi, lub bezpośrednio do Nowego Sącza. Tam można by dokonać zabiegu odbarczenia, skoro stwierdzono tamponadę serca - podkreśla Guła. Taki zabieg może wykonać każdy chirurg ze specjalizacją.

- Transport śmigłowcem rzeczywiście był w tej sytuacji wskazany - dodaje Guła. - To, że chłopiec trafił do Krynicy, okazało się fatalne. I tutaj dotykamy szerszego problemu: czy z punk- tu widzenia dobra pacjenta takie szpitale powinny istnieć?

Oprócz możliwości sprowadzenia śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z Krakowa, była jeszcze jedna ekspresowa szansa na ratowanie Kamila. Taką szansę daje śmigłowiec "sokół" Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego z lekarzem na pokładzie. Ale TOPR nie jest ujęty w systemie polskiego ratownictwa i procedury nie przewidują jego udziału w takich akcjach.

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

d
dradam
Od trzydziestu lat , na swiecie, w blisko 40 krajach, obowiazuja zasady okreslane jako "Advanced Trauma Life Support". Jest to po prostu wykaz zalecanych metod diagnostycznych i sposoby postepowania leczniczego. Wspomniany ATLS jest co 4 lata redagowany i udoskonalany tak, ze zawiera najnowsze i dobrze umotywowane informacje fachowe.

Wytyczne te nakazuja lekarzowi dokonania zabiegu odbarczenia worka osierdziowego jak najszybciej, a z pewnoscia przed wstawieniem pacjenta do srodka transportu. Zasad tych uczy sie na Cejlonie, w Peru czy w Boliwii. Uczy sie tego postepowania nie tylko lekarzy ogolnych (domowych), ale takze i pielegniarki czy ratownikow medycznych.

W POlsce , jak widac, medycyna jest straszliwie opozniona w stosunku do medycyny na Cejlonie, w Peru czy w Brazylii, nie wspominajac o Boliwii.

Nie bede sie zastanawial czy zasluga to polskich politykow,ktorzy niszcza (poprzez radosna dzialalnosc NFZ) Polska medycyne, czy tez zasluga kogos innego.

Pozdrawiam

dradam
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska