Z Londynem jest u nas jak z Euro. Im bliżej początku imprezy, tym częściej w ocenie medalowych szans zdrowy rozsądek ustępuje miejsca wizjom wręcz fantasmagorycznym. To odruch naturalny - kibicowanie z góry przegranym nie ma sensu, a na pewno nie jest zjawiskiem w Polsce powszechnym. Gdyby więc dziś sprawdzić, przy ilu naszych reprezentantach media użyły określenia "medalowa szansa", prawdopodobnie zebrałoby się tego ze cztery tuziny. Cały skład metali kolorowych, którego otworzenie nie jest, niestety, możliwe. Łatwo ulec złudzeniu, że to mogą być wielkie polskie żniwa, a tymczasem będzie dobrze, jeśli powtórzymy wynik sprzed czterech lat z Pekinu (10 krążków: 3 złote, 6 srebrnych, 1 brązowy), a cudownie, jeśli trafi się ich ciut więcej.
Skromne szacunki nie są przejawem czarnowidztwa, a jedynie wnioskiem z obserwacji olimpijskich tendencji. Na igrzyskach nieistotne stają się zdobywane wcześniej medale mistrzostw świata - zwłaszcza w dyscyplinach, w których liczymy na wiele, jak kajakarstwo, wioślarstwo czy żeglarstwo - unieważniony zostaje poprzedni układ sił. Większość z 10 tysięcy sportowców (naszych 217) ciężko pracowała, żeby w najlepszej formie być właśnie teraz. Konkurencja jest większa niż gdzie indziej i kiedy indziej. Dlatego nie należy jeszcze wieszać na szyi medali choćby siatkarzom, których rywale będą o niebo mocniejsi niż podczas finału Ligi Światowej. Podobnie jest z Agnieszką Radwańską - droga do strefy medalowej nie będzie z pewnością tak łatwa jak ostatnio do wimbledońskiego finału.
Polskim sportowcom pozostaje życzyć wytrwałości pasażerów tutejszego metra. Oni igrzyska mają na co dzień. Na peronach często przydają się sportowe cechy: szybkość sprintera, siła ciężarowca, równowaga zapaśnika, zwinność gimnastyka. Są spryciarze, którzy potrafią się wcisnąć w wąską szparę, są tanki upychające pozostałych pasażerów w jednorodny blok mięsa, są ryzykanci, którzy wiszą na progu, nie bojąc się zamykających z mocą drzwi. Każdy sposób jest dobry.
Ilu Polaków zabierze się w Londynie w podróż do historii? Oby jak najwięcej, ale chyba lepiej ostrożnie marzyć, niż potem gwałtownie przeżywać porażki. Chociaż z drugiej strony - niech każdy marzy tak, jak chce.
Nagroda dla policjanta, który uratował życie kierowcy w Niemczech Przeczytaj!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!