Do zdarzenia doszło po godz. 16. Młody Anglik siedząc za kierownicą osobowego audi na polskich numerach rejestracyjnych (potem okazało się, że auto wypożyczył w Warszawie), wjechał za szlaban na teren dyrekcji TPN. Wykorzystał moment, że jeden z pracowników wyjeżdżał do domu i podniósł szlaban.
- Pracownik ochrony pokazywał mu, że tu nie ma parkingu, żeby zawrócił. Ten jednak sobie nic z tego nie robił. Zaczął się śmiać z niego. Ruszył dalej i niemal rozjechał pracownika ochrony - mówi Edward Wlazło, komendant straży TPN, którego zaalarmował pracownik ochrony. - Gdy przyjechałem na miejsce, Anglik zachowywał się bardzo niegrzecznie. Gdy poprosiłem go, by się wylegitymował, powiedział mi wprost, że takim "cieciom" nie będzie nic pokazywał, że nie jesteśmy godni oglądać jego dokumentów.
Przypadkiem do parku podjechał patrol straży granicznej. Anglik dalej był niegrzeczny, choć jednak okazał dokumenty i prawo jazdy. Zażądał jednak policji. Całą atmosferę podgrzewała koleżanka Anglika, obywatelka Wielkiej Brytanii pochodząca z Chin.
Gdy patrol policji przyjechał na miejsce, młody Anglik rozmawiał z funkcjonariuszami cały czas ich filmując. Jego koleżanka zaś wydzwaniała do ambasady brytyjskiej. Gdy jednak pracownik ambasady usłyszał, dlaczego młodzi Anglicy zostali zatrzymani, odstąpił od interwencji.
Ostatecznie Anglik został ukarany mandatem 100 zł - za wjazd na drogę z zakazem i na teren parku bez zezwolenia.