Papiż prowadzi kiosk przy rondzie im. Jana Pawła II. - Z mężem pracujemy w tym miejscu 30 lat, ale wkrótce będziemy musieli zwinąć manatki i pójść na bezrobocie - ubolewa. Małżeństwo zbudowało kiosk zgodnie z prawem za swe pieniądze na ziemi należącej do Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Klientów ma tak mało, że od miesięcy dokłada już do interesu. Nawet teraz, gdy rozpoczął się sezon, a w Zakopanem jest pełno gości ma dzienne obroty rzędu 150 zł.
Zdaniem kobiety jej problemy rozpoczęły się 5 lat temu, gdy w ramach dofinansowanego z Unii Europejskiej projektu "GóralSki" przebudowano wiele ulic w Zakopanem. W tym także tę przy Chałubińskiego, przy której stoi jej kiosk. Nie powiadomiono małżeństwa, że zostanie zlikwidowane miejsce parkingowe przy ich kiosku. Gdy Papiżowie zrozumieli, co się szykuje, było już za późno. Postój zniknął.
Klienci płacą mandaty
Kioskarze zmianę szybko odczuli w kieszeniach. Ich obroty zaczęły spadać. Dziś są tam niskie, że kobieta - jak twierdzi - minimum od początku br. dokłada do interesu.
- Cały czas chodzę do urzędu miasta z prośbą o przywrócenie postoju - mówi pani Maria. Ciągle spotyka się z odmową. Urzędnicy odpisują jej, że prawo nie pozwala na przywrócenie postoju dla aut przed jej kioskiem. Co prawda w 2014 r. były już burmistrz Janusz Majcher zlitował się i wyznaczył jedno miejsce postojowe przeznaczone dla jej klientów i dostawców ok. 60 m dalej, ale na niewiele się to zdało.
- Mimo że przy tej "kopercie" ustawiona jest tabliczka, że moi klienci mogą na niej stać do 30 minut to miejsce jest cały czas zajmowane przez kierowców szukających darmowego parkingu - ubolewa pani Maria. Zawiadamia policję, ale to niewiele daje i ludzie rzadko dostają mandat.
- Dziwne jest to, że jeśli ktoś choć na chwilę zatrzyma się bezpośrednio przy moim kiosku to mundurowi wyrastają jak spod ziemi i mandat wypisują bez wahania - zauważa.
Zdesperowana kobieta w obronie miejsca pracy zaczęła zbierać podpisy z poparciem klientów. Dziś jest na niej 155 nazwisk. Na ostatniej czerwcowej sesji rady miasta pod Giewontem zwróciła się o pomoc do burmistrza Leszka Doruli.
- Problem pani Marii i jej męża jest złożony - mówi burmistrz. Faktycznie decyzje mojego poprzednika skrzywdziły Papiżów.
Dziś jednak władza ma trochę związane ręce.
Grozi utrata dotacji
Jak tłumaczy Dorula przebudowa ul. Chałubińskiego w ramach "GóralSki" wiązała się z deklaracją miasta, że przez siedem lat po remoncie nie będzie wykonywało żadnych nowych prac. Budowa postoju dla klientów kiosku w starym miejscu wiązałaby się więc z koniecznością oddania przez miasto dotacji, jaką wzięto na remont.
- Na to nie możemy sobie pozwolić, więc faktycznie przywrócić parking przed kioskiem będziemy mogli dopiero w 2017 roku. Wówczas skończy się zapisana w prawie karencja.
Burmistrz dodaje jednak, że wraz z urzędnikami pracuje nad innym rozwiązaniem, które do tego czasu uchroni rodzinę Papiżów przed bankructwem. Co to za pomysł?
Tego Leszek Dorula zdradzić nie chce. Twierdzi jednak, że jeszcze w te wakacje poszkodowane małżeństwo kioskarzy znów zacznie zarabiać.