Przedstawiciele Kościoła prawosławnego złożyli ostatnio wizytę u burmistrza Zakopanego Leszka Doruli. Miasto pod Giewontem bowiem znane jest na Ukrainie. Od lat w styczniu odwiedza górali tysiące turystów zza wschodniej granicy, którzy tutaj spędzają prawosławne święta Bożego Narodzenia i szusują na nartach. Teraz też Zakopanem - jak i zresztą cała Polska - kojarzy się Ukraińcom z rynkiem pracy.
- W naszym mieście co roku za zgodą księdza dziekana w starym kościółku przy ul. Kościeliskiej odbywa się prawosławna pasterka. Teraz hierarchowie Kościoła prawosławnego w Polsce chcieliby nabożeństwa organizować częściej - mówi burmistrz Leszek Dorula.
Na razie co prawda miejsca dla prawosławnych nie udało się znaleźć. Z pewnością jednak na brak wiernych nie mogą tutaj narzekać.
Zakopane po ukraińsku
To efekt rynku pracy, jaki otworzył się dla Ukraińców w Polsce. W samym Zakopanem pracuje kilkuset Ukraińców. - W ubiegłym roku zatrudnić pracowników z Ukrainy na terenie powiatu tatrzańskiego zamierzało 2511 pracodawców - mówi Jan Gąsienica-Walczak, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Zakopanem. To dane dotyczące deklaracji o chęci zatrudnienia pracownika obcokrajowca, jaki polski pracodawca ma obowiązek składać w PUP.
- Już w tym roku mamy 191 takich deklaracji - mówi Jan Gąsienica-Walczak.
Maria Sendrowicz z Urzędu Pracy w powiecie nowotarskim, w którym w 2017 roku pojawiło się 2300 deklaracji o chęci zatrudnienia Ukraińców, mówi, że w ostatnim czasie wręcz lawinowo wzrosła liczba osób z Ukrainy pracujących w górach. - Przed 3-4 lata w ciągu roku mieliśmy zaledwie 7 takich wniosków - dodaje.
W Zakopanem język ukraiński, albo łamany polski, słychać niemal na każdym kroku - w sklepach spożywczych, odzieżowych, pensjonatach, restauracjach. Np. w restauracji McDonalds w Zakopanem większość obsługi to obywatele Ukrainy. Pracują głównie przy obsłudze ruchu turystycznego, od wiosny zaś - na budowach.
Bo można zarobić
Swietłana, pochodząca z miasta Kołomyje w obwodzie iwanofrankowskim, w Polsce pracuje już drugi rok. Od roku jest w Zakopanem. Pracuje w Delikatesach Centrum na Krzeptówkach.
- Przyjechałam, żeby zarobić. Na Ukrainie zajmowałam się domem i pracą na roli. Ale potrzebne były pieniądze - mówi kobieta. - Poznałam już Zakopane. Podoba mi się tutaj. Ludzie są mili. Ale przede wszystkim jest dobra praca.
Swietłana śmieje się, że Ukraińców w Zakopanem jest tak dużo, iż niemal pół na pół z Polakami. Pensja w Polsce, nawet ta najniższa, jest i tak kilka razy większa niż na Ukrainie.
Bez Ukraińców byłaby bieda
Jan Gluc, przedsiębiorca, która zatrudnił Siwetłanę, zaznacza, że Ukraińcy to tacy sami pracownicy jak Polacy - jedni lepsi, drudzy gorsi. - Bez nich nasza branża turystyczna miałaby kłopoty. Bo wśród Polaków nie ma już ludzi chętnych na taką pracę - mówi Gluc. Zdecydowana większość Ukraińców nie zamierza się w górach osiedlać. Chce wrócić do swojego kraju z zarobionymi pieniędzmi.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Kultura Gazura, odc. 38
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
