Autor: Tomasz Mateusiak
Policjanci w dzień pożaru patrolowali radiowozem akurat tę okolicę. Kiedy przez radio oficer dyżurny podał informację o pożarze, zorientowali się że są bardzo blisko. W niespełna minutę pojawili się przy płonącym budynku. - Zorientowałem, że to dom, w którym już kiedyś byłem na interwencji - wspomina st. post. Kasprzak. - Znałem rozkład pomieszczeń, a zgromadzeni wokół ludzie powiedzieli nam, że ktoś może być w środku, więc weszliśmy - relacjonuje zdarzenia z tamtej nocy.
Jako że pożar był już zaawansowany, dymu było sporo. Młodzi funkcjonariusze nie zastanawiali się jednak ani chwili. W środku znaleźli najpierw kobietę podłączoną do aparatury tlenowej. Sprzęt już nie działał, ponieważ przepalił się kabel zasilający. Staruszka oponowała, protestowała, że nie może wyjść z domu bez aparatury. Nie wiedziała, że ta już i tak nie działała. Policjanci wzięli kobietę pod ramiona i pomimo protestów wynieśli z silnie zadymionych pomieszczeń. Kasprzak został z chorą, natomiast Wiewiórka pobiegł po jej męża, który w garażu usiłował samodzielnie powstrzymać pożar przy pomocy węża ogrodowego. - Chciał ratować swoje dobro, ale za bardzo nie miał szans, a czasu było niewiele. Nie dyskutowałem z nim, tylko wziąłem pod pachę i tak trochę na siłę wyprowadziłem z tego garażu - mówi policjant.
Kasprzak z poprzedniej interwencji wiedział, że w środku może znajdować się jeszcze jeden mężczyzna. Ale w tej części, gdzie spodziewał się go zastać, ogień już dosłownie szalał. Policyjne polary w kontakcie z płomieniami stopiłyby się w okamgnieniu. Dodatkowe zagrożenie stwarzała instalacja elektryczna, której izolacja zdążyła się stopić i między przewodami mocno iskrzyło. Szczęśliwie w dwie minuty po przyjeździe policjantów na miejscu pojawili się również strażacy. Stróże prawa od razu zorientowali w sytuacji ratowników straży pożarnej i ci poszli po trzeciego mężczyznę w bardziej odpowiednich ubraniach i zabezpieczeni aparatami na sprężone powietrze. Okazało się, że nie odniósł on poważniejszych obrażeń, ale został zabrany do szpitala na obserwację.
Bohaterscy policjanci nie widzą w swoim postępowaniu nic nadzwyczajnego. Marcin Kasprzak jest absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego. - Zawsze ciągnęło mnie do munduru i po studiach postanowiłem spróbować swoich sił na egzaminie do policji. Udało się - mówi.
Z kolei Szczepan Wiewórka studiował bezpieczeństwo narodowe i też zawsze chciał pomagać ludziom. - Dlatego zanim wstąpiłem do policji, zostałem ratownikiem wodnym - dodaje. Pracują w Zakopanem, choć mieszkają w Nowym Targu.