W ostatnich tygodniach takie przypadki nasiliły się. - Jedna pani przyniosła mi pieska do domu - mówi Beata Czerska, prezes Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Zakopanem. - Usiłowała go wrzucić za płot. Dobrze, że zauważyłam i poinformowałam, by powiadomiła straż miejską. Oburzona stwierdziła, że nie ma na to czasu i pies został na ulicy. Jeśli chcemy pomagać, róbmy to z rozsądkiem - apeluje Czerska.
W zeszłym miesiącu z Kościeliska zniknęła 4-letnia pekinka, która trafiła do schroniska. Okazało się, że nie była ona bezpańska. Właścicielka suczki musiała zapłacić 300 zł za odbiór swojego pupila z Nowego Targu. - Tyle wynoszą opłaty związane z transportem do schroniska - wyjaśnia prezes TTOn Z. - Okazało się, że zamiast poinformować straż gminną w Kościelisku, turyści - myśląc, że piesek jest bezpański - wywieźli go do straży miejskiej w Zakopanem. A oni do schroniska.
Według Beaty Czerskiej, takie sytuacje zdarzają się nagminnie. Dlatego apeluje o rozwagę w ratowaniu bezdomnych zwierzaków.- Jeśli już chcemy zaopiekować się pieskiem, musimy się upewnić, że jest on na pewno bezdomny. Z reguły takie psy są wychudzone i słaniające się na łapach - zaznacza Czerska.
W Zakopanem psy często są po prostu wypuszczane. Nieraz też się wyrywają. - Moja suczka strasznie boi się hałasów - mówi pani Ewelina. - Turyści strzelają tzw. diabełkami. To strasznie denerwuje psy. Niejedno przestraszone zwierzę ucieka w panice.
Kolejny najazd turystów już niebawem. Nauczona doświadczeniem Beata Czerska spodziewa się lawiny telefonów związanych z wałęsającymi się psami. - Zostawmy te psy i spróbujmy powiadomić właściwe służby miejskie lub gminne. One znają miejscowe psy. Chyba że natkniemy się na szczeniaka - apeluje Czerska.