W czwartek kilka minut po godzinie 17 - czyli w trakcie pracy baru - na stojące w sali stoliki zawaliło się około 50 metrów kwadratowych drewnianego stropu podwieszonego do dachu budynku. Na szczęście pracownicy i klienci zdążyli uskoczyć przed spadającym ciężarem. Nikomu nic się nie stało. - Całość ważyła dobre kilkaset kilogramów - twierdzi Jan Kęsek, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. - Wygląda jednak na to, że nikt tu nie zawinił.
Czytaj także:**Skok do celu: kto zarobi na pożegnaniu Małysza?**
Według inspektora, katastrofie winne są drewniane kołki, które 50 lat temu zostały użyte do mocowania dachu. W FIS-ie dach jest bowiem płaski i betonowy. Właśnie do betonowej płyty za pomocą drewnianych kołków przymocowane były płyty ocieplające, a dopiero do nich - feralna drewniana podsufitka.
- Pół wieku temu zastosowano prymitywną technologię i stąd ten wypadek. Kołki najprawdopodobniej puściły od starości i wilgoci z dachu - dodaje Kęsek.
Sławny bar FIS wybudowany został z okazji odbywających się pod Tatrami w 1962 r. Mistrzostw Świata w narciarstwie klasycznym.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Brutalna wojna o turystę. Kto podpala meleksy?
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Skok do celu Adama Małysza: czytaj wszystko o ostatnim występie najlepszego polskiego skoczka