https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zakopane: popularny lokal działa po pożarze. Właściciele nieuchwytni

Halina Kraczyńska
Restauracja "Watra" - od czasu pożaru w 3 lutego, przez cały czas przyjmuje gości
Restauracja "Watra" - od czasu pożaru w 3 lutego, przez cały czas przyjmuje gości Łukasz Bobek
Inspektorzy Powiatowego Nadzoru Budowlanego w Zakopanem od ponad miesiąca nie mogą doręczyć dwom właścicielom popularnej zakopiańskiej restauracji "Watra" decyzji zakazującej użytkowania obiektu ze względu na wadliwą instalację elektryczną. Lokal cały czas przyjmuje gości.

Czytaj też: Przewodnicy z Tatr byli w zmowie cenowej

To nie pierwszy w Zakopanem przypadek takiego zachowania - w razie kłopotów z urzędnikami, ignorować ich a najlepiej udawać, że sprawy nie ma. Problemy jakoś same się rozwiążą. Na początku lutego tego roku w zakopiańskiej restauracji "Watra" wybuchły aż trzy pożary, niemal jeden po drugim.

Najpierw płonęła dobudowana do budynku drewniana weranda, w której znajdowała się sala restauracyjna.Po zakończeniu trwającej ponad 8 godzin akcji gaśniczej straż wydała właścicielom budynku tymczasowy zakaz jego użytkowania. Jednak ci nie zastosowali się do niego i już na drugi dzień wieczorem w "Watrze" pojawili się klienci. Włączone zostały wszystkie urządzenia gastronomiczne.

- Gdy te uruchomiono, doszło do zwarcia instalacji elektrycznej - tłumaczył po drugim pożarze, jaki wybuchł w restauracji, Grzegorz Worwa, zastępca komendanta PSP Zakopane.- Ugasiliśmy pożar, a po godzinie znów byliśmy w "Watrze". Po raz kolejny włączyli tam kuchenki i po raz trzeci pojawił się ogień.

Już wtedy inspektorzy nadzoru budowlanego mieli problem, by skontaktować się z właścicielami restauracji. Minął miesiąc, a powiatowemu inspektorowi nadzoru budowlanego nadal nie udało się skontaktować z dwoma właścicielami - Wojciechem K. i Dariuszem G. - Wysłaliśmy kilka pism z decyzją o zakazie użytkowania budynku, zarówno na adresy domowe, jak i firmowe - tłumaczy Jan Kęsek, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. - Nikt ich nie odbiera, wracają do nas bez odpowiedzi.

Kęsek tłumaczy się obowiązującym w Polsce prawem, że dopóki pismo nie zostanie formalnie doręczone, na właścicielu nie ciąży obowiązek zaprzestania użytkowania obiektu. - Z tego, co wiemy, lokal cały czas przyjmuje gości - dodaje inspektor.

Szef PINB twierdzi, że inspektorzy wybrali się raz na kontrolę, ale... akurat lokal (który działa 7 dni w tygodniu, od godz. 11 do ostatniego klienta) był zamknięty i nikogo w nim nie było.

- Pójdziemy tam ponownie, na kontrolę bieżącą, która odbywa się bez powiadomienia - wyjaśnia Kęsek. - Sprawdzimy, ogólny stan techniczny budynku i czy uchybienia zostały poprawione. Jeżeli nie, pociągniemy właścicieli do odpowiedzialności. Mogą nawet trafić do więzienia, jeśli okaże się, że od dłuższego czasu użytkowali budynek bez przeglądów technicznych, a tym samym narażali życie i zdrowie klientów.

Więcej szczęścia mieli strażacy. Od nich też właściciele nie odebrali zawiadomienia. - Otrzymaliśmy od nich pismo, że we wskazanym przez nas terminie nie mogli być i poprosili o następny. Idziemy jutro - powiedział nam wczoraj Grzegorz Worwa.
Menedżerka "Watry" nie chciała z nami wczoraj rozmawiać o całej sprawie.

Euro 2012 coraz bliżej! Zobacz, co będzie się działo w Krakowie

Nowa lista leków refundowanych**[SPRAWDŹ!] **

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

n
nadzór
maja juz zezwolenie na rozbiorke w kwietniu , wiec tylko zarabiaja na waciki dla żon
K
Klara
Skąd to zdziwienie takim postępowaniem - przecież w przypadku tych osób to norma i stała praktyka od lat , świadomość bezkarności a może układów . Niedługo kolejny już rok z rzędu postawią stałe zadaszenie na Krupówkach przy Burger King i będą się śmiać i z władz i z innych praworządnych restauratorów . Poza tym " przykład idzie z góry " . Oczekuję też , że ktoś wreszcie zajmie się tym syfem , który jest przed Watrą od czasu słynnych pożarów . Powoli zaczynam wierzyć , że panowie " mają plecy " .
E
Euzebiusz
Hahaha - ale paranoja, rozumiem, że generalnie jakby wybuch kolejny pożar i spłonęło w min 60 osób to wtedy można by kogoś ukarać za niedopatrzenie obowiązków - mam namyśli odpowiednie służby, które przecież w takiej sytuacji same powinny odgórnie zamknąć lokal, a wtedy właściciele od razu by się odnaleźli. Zapieczętować lokal i czekać aż pojawią się właściciele - a nie czekać aż ktoś łaskawie odbierze pismo tak jak Grzegorz Majcher łaskawie zawsze odbierał.
U nas niestety w Polsce to jest tak, że dopiero jak dojdzie do tragedii to okazuje się, że można było zrobić to i to i tamto, ale do puku nic się nie dzieje to nikt się nie przejmuje. A później będzie ale to nie nasza wina. Może Pana Kęska powinno się zastąpić kimś innym bardziej stanowczym i umiejącym podejmować właściwe decyzje.
A jak idzie się o 11.00h na kontrolę, a wcześniej do nich dzwoni, że taka kontrola się odbędzie to wiadomo, że nikogo nie będzie.... Nikt sam na siebie kłopotów ściągał nie będzie..
d
donos
na rowni wyprowadzają psa !!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska