Od przedwojennych fundamentów do apartamentowca
Duży budynek z apartamentami na sprzedaż powstał w miejscu dawnego pensjonatu Malva, a wcześniej Domu Pracy Twórczej „Mrówki”. Pierwotny budynek powstał w 1955 r. Stanął na fundamentach niedokończonego z powodu wybuchu wojny pensjonatu Jana Sachy z Krakowa.
- Niedoinwestowany i przez lata zaniedbany ok. 2011 r. został rozebrany ze względu na zły stan techniczny - napisała w książce „Zakopane, którego nie ma” autorka Agata Nowakowska-Wolak.
Ostatecznie nieruchomość przeszła w ręce warszawskiej spółki. To właśnie ona zdecydowała się postawić tam budynek z apartamentami na sprzedaż. Budowa rozpoczęła się w 2011 roku. Powstał tam pokaźny gmach - z siedmioma kondygnacjami, z czego dwie stanowią parking podziemny. Inwestycja wzbudzała spore emocje jeszcze zanim rozpoczęła się budowa.
Apartamentowiec podzielił urzędników
Na budowę nie zgodziło się starostwo tatrzańskie. Dwukrotnie odmówiło wydania pozwolenia na budowę. Plan inwestora oprotestował także urząd miasta w Zakopanem. Urzędnicy uważali, że miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego w tym miejscu dopuszcza jedynie odbudowę starego budynku, a nie budowę nowego. Z kolei inwestor wychodził z założenia, że takiego zakazu w planach zagospodarowania nie ma.
Postępowanie administracyjne toczyło się latami. Były liczne odwołania. Procedurę nadzorował nawet prokurator. Ostatecznie w marcu 2020 roku ówczesny wojewoda małopolski Piotr Ćwik wydał pozwolenie na budowę apartamentowca. Interpretację urzędu wojewódzkiego podtrzymało ministerstwo infrastruktury, sąd administracyjny czy Główny Urząd Nadzoru Budowlanego. Do procesu wydawania pozwolenia budowlanego zastrzeżeń nie miał także prokurator. Pozwolenie uprawomocniło się.
Cały problem wynikał z zapisów planu zagospodarowania, które - jak się okazało - można dwojako interpretować. Starostwo tatrzańskie odmówiło wydania pozwolenia na budowę, bo trzymało się zapisu planu - dokładnie tego, co jest tam zapisane jako dozwolone. Z kolei wojewoda uznał, że skoro nie ma zapisanego jasno zakazu w planie, to znaczy, że można budować.
Warszawska spółka, która buduje apartamentowiec, od początku była przekonana, że działa zgodnie z prawem. Iwona Kossek, przedstawiciel zarządu spółki w rozmowie z dziennikarzami portalu Money.pl zaznaczała, że nowy budynek będzie tylko nieznacznie wyższy od poprzedniego. I dodała, że stary pensjonat Malva miał 4,5 kondygnacji nadziemnych, a budowany apartamentowiec będzie miał pięć kondygnacji.
Nadzór wstrzymał prace
Pod koniec 2022 roku, gdy budowa zmierzała już ku końcowi, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Zakopanem wydał nakaz wstrzymania prac budowlanych.
Jan Kęsek, szef PINB w Zakopanem, stwierdził odstępstwa w stosunku do projektu budowlanego. Tłumaczył wówczas, że chodzi o wykonanie dodatkowych elementów, których nie było w projekcie - m.in. słupów, które podpierają konstrukcję. Spowodowały one zwiększenie powierzchni zabudowy. Jan Kęsek wyjaśnia, że powierzchnia zwiększyła się o więcej niż 5 proc. - czego nie dopuszczają już przepisy.
Nadzór nakazał inwestorowi wykonanie projektu zastępczego. Gdy ten powstanie, zostanie sprawdzona jego zgodność z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. W przypadku niezgodności – PINB zgodnie z prawem będzie musiał wydać nakaz rozbiórki.
Inwestor uznał jednak, że są to tzw. odstępstwa nieistotne. Odwołał się od decyzji PINB w Zakopanem do Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. Postępowanie w Krakowie trwało kilka miesięcy.
- Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego podtrzymał decyzję organu pierwszej instancji. Inwestor został zobowiązany do złożenia projektu zastępczego - mówi Jan Kęsek. - Inwestor nie skorzystał z prawa skargi do sądu administracyjnego. Decyzja jest ostateczna.
Inwestor projekt przygotował, ten został złożony w nadzorze budowlanym w Zakopanem. Jan Kęsek ocenia, że jego analiza powinna zakończyć się w ciągu kilku tygodni.
Tymczasem budynek… niszczeje
Choć już w trakcie budowy apartamenty zostały wystawione na sprzedaż, a niektórzy mówili, że będzie to najdroższy obiekt w Zakopanem z cenami dochodzącymi do 40 tys. zł za metr kwadratowy, do dziś nikt tam nie zamieszkał.
Budynek stoi niedokończony, na budowie nie ma żywej duszy, a warunki klimatyczne robią swoje. Drewniane elementy budynku zaczynają niszczeć – odbarwiają się. Wszystko wskazuje na to, że gdy inwestor uzyska ponowną zgodę na dokończenie prac, będzie musiał zająć także remontem – tego co już jest gotowe.
