Złota działka to teren w samym sercu Zakopanego - tuż przy oczku wodnym. Dziś stoi tam jeden z najbardziej okazałych budynków na góralskim deptaku – centrum handlowe Krupówki 40. Nie da się go nie zauważyć spacerując Krupówkami. Jest tutaj największym budynkiem i najbardziej charakterystycznym. Jego fasada jest cała ze szkła. Rzuca się w oczy. Działają tu sklepy – głównie odzieżowe, ale także restauracja z tarasem widokowym, czy miejsca rozrywek.
Galeria budzi jednak skrajne emocje. Jedni są zachwyceni takim miejscem, robią sobie selfie i wrzucają na social media. Inni krytykują. Bo taka architektura nie bardzo pasuje do Krupówek. Budzi emocje. Właściciele pewnie są z tego powodu zadowoleni.
Dziura w ziemi i wielki grill w Zakopanem
Teren, na którym powstała galeria, w latach 90. XX wieku był określany jako "złota działka w Zakopanem" – z uwagi na jej położenie i wartość. To plac, który był uznawany za najdroższą wówczas działkę pod Giewontem.
Liczący 2,5 tys. metrów kwadratowych grunt w 2000 roku został sprzedany w przetargu przez Podhalańską Spółdzielnię Mleczarską. Działkę kupił zakopiański przedsiębiorca Andrzej Stoch. Zapłacił za nią astronomiczną, jak na ówczesne ceny gruntów kwotę - 5,7 mln zł. Nowy właściciel zaraz po wygranym przetargu zapewniał, że na działce stanie nowy hotel z restauracją. Zapewniał, że będzie tam także „Coctail Bar” - słynne miejsce w czasach PRL.
Istniejący do 1999 roku budynek „Coctail bar” zniknął z powierzchni, a działka na lata zamieniła się w wielkie grillowisko. Pośrodku stała wiata z grillem, a wokół niej ławy i stoły. Do tego rozmaite automaty do gier i zabaw. Wielki grill stał się symbolem Krupówek, aż do 2011 roku. Wtedy to grillowisko zniknęło, wjechał ciężki sprzęt i wykopał potężną dziurę. Gdy dziura powstała, robotnicy się zwinęli. I tak pozostało na kolejne trzy lata.
Wtedy złota działka stała się pośmiewiskiem Zakopanego. Turyści nabijali się, że pod Giewontem powstaje nietypowe kąpielisko w centrum miasta. Władze Zakopanego rozkładały ręce, próbowały rozmawiać z inwestorem, by coś zrobił z dziurą. Teren był zasłaniany, by nie straszył i nie stanowił zagrożenia dla ludzi. A turyści? Mieli kolejną „atrakcję” do robienia zdjęć. Niedokończony basen okazał się hitem pamiątkowych fotografii z wyjazdów w góry. Nawet większym niż znajdujące się obok oczko wodne z widokiem na Giewont…
Prace w końcu ruszyły. W 2016 roku galeria wyglądała niemal na gotową. Miała być otwarta w sierpniu 2016 roku. Ale zanim weszli tam pierwsi klienci, minęły jeszcze trzy lata. Nowy sklep na Krupówkach został uruchomiony w styczniu 2019 roku.
Cocktail Bar na Krupówkach i łezka w oku
Największy sentyment budzą jednak czasy sprzed wielkiej dziury i szklanej galerii handlowej. Z okresu, gdy na złotej działce stał Cocktail Bar.
To miejsce, które stworzyła spółdzielnia mleczarska, która przejęła po II wojnie światowej znajdujący się na działce budynek. Było to jedyne takie miejsce pod Giewontem. Zakopiański Cocktail Bar cieszył się ogromną popularnością przez długie lata. Tam w niedziele udawali się górale z całymi rodzinami, tam przesiadywali turyści. Przysmakami tego miejsca były lody i desery.
- Pamiętam jak dziś, jak z tatą i mamą chodziliśmy tam w każdą niedzielę na desery z bitą śmietaną. Było to w czasach komuny. To był obowiązkowy punkt naszych spacerów po mszy w kościele. Zawsze były kolejki. Ten smak deserów z Cocktail Baru pozostał mi w pamięci na długie lata – wspomina pani Joanna, mieszkanka Zakopanego.
Drugim takim stałym punktem niedzielnych wycieczek zakopiańskich rodzin, ale i turystów w czasach PRL była lodziarnia w podwórku przy Krupówkach, która zresztą działa po dziś dzień.
Karpowicz i artyści na Krupówkach
Cofając się do czasów przedwojennych przenosimy się w miejsce, które przyciągało artystów i ludzi znanych. To za sprawą hotelu „Sport” i restauracji „Przełęcz”, należących do Stanisława Karpowicza.
Historia tego miejsca zaczęła się w 1905 roku. To wtedy Stanisław Karpowicz odkupił od Ferdynanda Muchowicza drewniany budynek przy zakopiańskim deptaku. Mieścił się tam hotel „Sport” i restauracja „Przełęcz”. W szybkim czasie restauracja zyskała rozgłos, nie tylko pod Giewontem, ale w całej Polsce - jako „knajpa literacka”. Natomiast sam Karpowicz stał się szybko jedną z najsłynniejszych postaci ówczesnego Zakopanego. Był towarzyszem i przyjacielem literatów i malarzy. Karpowicz miał poczucie humoru, dzięki któremu zyskiwał przyjaciół. Wielu znanych artystów wspomagał materialnie.
Z okazji odwiedzin przyjaciół często urządzał wyborne uczty. Niejednokrotnie butelki wina dawał na kredyt, czasami nigdy nie doczekawszy się zapłaty. Sławę zyskał dzięki swoim kulinarnym zdolnościom. Do Karpowicza na wiener schnitzel przychodził August Zamoyski - wybitny rzeźbiarz, przez przyjaciół nazywany Guciem.
Jednym z pierwszych gości hotelowych u "Karpia" był Władysław Reymont. W restauracji bywali m.in. Jan Kasprowicz, Leopold Staff, Władysław Orkan, Ludwik Solski, Stefan Żeromski, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Stanisław Witkiewicz czy Andrzej Strug. Przesiadywali tu też znani malarze - Julian Fałat, Wojciech Kossak, Leon Wyczółkowski, Władysław Jarocki i Kazimierz Brzozowski. Do „Przełęczy” przychodziło wielu taterników i narciarzy.
W czasie pierwszej wojny światowej Karpowicz zgromadził w swoich skrytkach, piwnicach i spiżarniach duże zapasy żywności. Artyści, zaskoczeni wybuchem wojny i zmuszeni do pozostania w Zakopanem, znajdowali zrozumienie u poczciwego "Karpia" i mogli liczyć na długoterminowe kredyty.
Pod Giewontem schroniło się wielu uciekinierów wojennych z całego kraju. To wtedy powstała seria karykatur Kazimierza Sichulskiego. W kolekcji znalazły się karykatury m.in. Teodora Axentowicza, Ludwika Solskiego, Stefana Żeromskiego, Władysława Reymonta, Stanisława Witkiewicza, Jacka Malczewskiego, Jana Kasprowicza, Kazimierza Tetmajera oraz samego Karpowicza. Tak powstała galeria licząca 48 portretów. W czasie II wojny światowej kolekcję przechowywał Adam Karpowicz, syn restauratora. W 1975 roku wszystkie prace przeszły na własność Muzeum Tatrzańskiego, a obecnie można je oglądać w Muzeum Stylu Zakopiańskiego im. Stanisława Witkiewicza, w willi Koliba przy ul. Kościeliskiej.
W restauracji Karpowicza odbywały się też zabawy taneczne. To były niezwykłe potańcówki. Tu tańce zaczynały się już w samo południe. Nie obowiązywały eleganckie stroje. Wręcz przeciwnie. Były mile widziane wełniany sweter i narciarskie buty, a na zewnątrz lokalu o ścianę stały oparte „deski”.
W 1929 roku Stanisław Karpowicz przeszedł na emeryturę, oddał prowadzenie restauracji Adolfowi Gaugush. Dawny właściciel często przesiadywał w restauracji i wspominał stare czasy. Natomiast prowadzeniem hotelu „Sport” zajął się jego syn Adam. Stanisław Karpowicz zmarł w 1936 roku. Został pochowany na nowym cmentarzu przy ul. Nowotarskiej.
