Z troską myślę o Kościele. Nasza europejska cywilizacja wyrosła na chrześcijaństwie. Mam wrażenie, że spychając Kościół na margines, a świątynie przerabiając na dyskoteki, zrzekamy się zarazem części naszej europejskiej tożsamości.
Ale żeby Kościół - rozumiany jako żywa, zaangażowana wspólnota wiernych - przetrwał, powinien odrzucić nawyk zamiatania pod dywan problemów, spraw trudnych i niewygodnych. Na str. 16-17 piszemy o mężczyznach, którzy twierdzą, że jako dzieci byli molestowani przez wikariusza z Brzeska, dziś - infułata.
Pomijam motywacje tych ludzi i to, czy ich opowieści nie są przesadzone. Od orzekania o prawdzie czy nieprawdzie, winie czy niewinności, jest sąd. Dziennikarz, jak sądzę, jest od wysłuchiwania obu stron i opisywania tego, co od nich usłyszy. Jednak przypatrując się tej sprawie i rozmawiając z tarnowską kurią, odniosłam wrażenie, że Kościołowi bardziej niż na wyjaśnieniu historii sprzed lat, zależy na jej wyciszeniu. Oczywiście: „coś tam zrobiono”, biskup zlecił wszczęcie wewnętrznego śledztwa. Czy jednak nie były to działania pozorne, skoro kuria nawet nie mówi wprost, jakie są ich wyniki, a jedynie informuje, że ksiądz zrezygnował z funkcji proboszcza?
Papież Franciszek podkreśla, że w sprawach pedofilii w Kościele nie ma przedawnienia. Jednoznacznie na ten temat wyraża się również prymas Polski. Życzę Kościołowi, żeby za mocnymi słowami szły i konkretne działania. Życzę Kościołowi, a więc i nam - chrześcijanom i Europejczykom.