NBP przekonuje, że likwidacja nie jest likwidacją (to w Polsce norma), i że jednogroszówek "nagminnie" w handlu brakuje. Owszem, to prawda, ale ja z brakiem jednogroszówek jakoś sobie radzę. Większe problemy mam z tym, że nagminnie brakuje mi dziesięcio-, dwudziesto- albo stuzłotówek. Może w tej sprawie, drogi Narodowy Banku Polski, coś byś poradził?
Nieźle też brzmi stwierdzenie, że na tej zmianie nie stracimy, bo producenci i sklepy zaokrąglą ceny w dół. Cha, cha. Przykłady handlowego zaokrąglania w dół są na półce w każdym sklepie. To flaszka z sokiem malinowym o pojemności 420 mililitrów (a nie pół litra), czekolada o wadze 80 gramów (a nie 10 deko). Właśnie tak handlowcy razem z producentami zaokrąglają w dół, w trosce o konsumenta. Aż chce się żyć, kupować i zaokrąglać!
Stany Zjednoczone borykają się z jednocentówkami od 200 lat, Wielka Brytania szamocze się ze swoimi jednopensówkami od zawsze. Ale tych wzorów NBP nie uznaje za odpowiednie. Wskazuje za to, że w Rosji, Czechach czy Izraelu niedawno zlikwidowano tamtejsze groszaki i dziury w niebie nie było.
Tak, jeśli jednogroszówki zlikwidujemy, dziury w niebie nie będzie. Tylko że dziury w niebie nie byłoby nawet wtedy, gdyby zlikwidować cały NBP. Zaokrąglanie nas nie wyzwoli, ale może taka likwidacja? A centrum decyzji dotyczących polskich pieniędzy można by przenieść niekoniecznie do Moskwy czy Tel Awiwu, ale może do Brukseli? Czemu nie - przecież pieniądze nie śmierdzą.
Studniówki w Małopolsce 2013 [ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!