Tej sytuacji winne są skomplikowane przepisy, według których ustala się pensje w samorządach. Dopuszczają one właśnie tak wysokie zarobki dla szefów miejskich spółek i instytucji.
- To że niektóre osoby pracujące dla miasta zarabiają więcej, wynika z tego, że zarządzają dużymi instytucjami miejskimi, podejmują ważne decyzje, za które biorą odpowiedzialność - mówi Monika Chylaszek, rzeczniczka Majchrowskiego. I dodaje, że prezydent nie narzeka na swoją urzędową płacę.
Najwięcej pieniędzy spośród "ludzi prezydenta" zgarniają prezesi miejskich spółek. Przoduje Grzegorz Ostrzołek z Krakowskiego Holdingu Komunalnego, z kwotą 289 tys. zł rocznie. KHK nadzoruje pozostałych pięć spółek miejskich oraz buduje spalarnię odpadów - największą inwestycję w Krakowie, wartą prawie 700 mln zł.
Drugie miejsce po nim zajmuje Ryszard Langer prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji (261 tys. zł w 2012 r.), a kolejne Henryk Kultys prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania (259 tys. zł). Dalej Julian Pilszczek z MPK (253 tys. zł) i Zdzisław Głód z Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej (208 tys.). Najmniej trafiło do kieszeni Bartłomieja Cieciaka z Agencji Rozwoju Miasta. Zarobił w 2012 roku "tylko" 163 tys. zł - to i tak 3 tys. więcej niż sam prezydent miasta.
Dlaczego prezesi tak mocno przebijają prezydenta? Tzw. ustawa kominowa, która ogranicza zarobki w administracji publicznej, limituje maksymalne pensje prezydentów miast do czterokrotności przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w sektorze przedsiębiorstw - czyli obecnie 3875 zł miesięcznie. Prezesi spółek mogą zarabiać aż sześciokrotność tej kwoty . Prezydent i rady nadzorcze spółek określają zarobki prezesów w ramach tego limitu. Do tego jednak mogą dochodzić nagrody, premie i inne bonusy.
Również szefowie szpitali i instytucji kultury mają dochody wyższe od prezydenta. Ubiegłoroczne zarobki Renaty Godyń-Swędzioł, dyrektorki Szpitala im. G. Narutowicza, wyniosły 190 tys. zł. Jej kolega po fachu, Andrzej Ślęzak dyr. Żeromskiego zarobił 171 tys. zł. A przecież jego metody zarządzania budzą wątpliwości - placówka jest zadłużona na 16 mln zł. Izabela Helbin, dyrektorka Krakowskiego Biura Festiwalowego, dostała z urzędu 176 tys. zł wypłaty. Przebił ją Henryk Schoen, dyrektor teatru Bagatela, z kwotą 183 tys. zł. Szef Groteski zarobił 152 tys. zł.
Dodajmy, że w przypadku placówek zdrowia, sportu i kultury, płace regulują aż trzy ustawy i dodatkowo ministerialne rozporządzenia. - Niespójne prawo i czasem zwykły bałagan w przepisach utrudniają kontrolę zarobków urzędników - komentuje dr Łukasz Stach, politolog z Uniwersytetu Pedagogicznego.
Bogusław Kośmider, przewodniczący Rady Miasta, komentuje: - Szokują mnie zarobki prezesów spółek, ale z drugiej strony, gdyby były niższe, ciężko byłoby znaleźć fachowców. Poszliby do prywatnych firm - komentuje.
Dr Stach: - Argument, że fachowców trzeba nagradzać, jest jest trafny o tyle, o ile są to prawdziwi fachowcy, a nie "znajomi królika".
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
