Już od ponad miesiąca trwają poszukiwania Grażyny Kuliszewskiej. Kobieta na co dzień mieszkała w Londynie z mężem i 5-letnim synem. Na początku stycznia br. przyjechała do rodzinnego Borzęcina. W tej wiosce koło Brzeska była widziana po raz ostatni.
Kontakt urwał się z nią 3 stycznia wieczorem. Co stało z 35-latką, nie wiadomo. Oprócz policji i prokuratury próbuje to ustalić Bartosz Weremczuk, detektyw, który działa na zlecenie męża zaginionej. Od ponad tygodnia sprawdza wszelkie tropy i prześwietla otoczenie i środowisko kobiety. Jak twierdzi, udało mu się dokonać zaskakujących ustaleń.
Według informacji, które detektyw ujawnił w mediach społecznościowych, zaginiona kobieta od pewnego czasu prowadziła podwójne życie.
Zaginieni z Małopolski 2018. Pomóż w poszukiwaniach! [ZDJĘCI...
- Przynajmniej od kwietnia miała romans z Kurdem i oszukiwała swoich bliskich. W rozmowie z nami ten mężczyzna przyznał, że nie widział w tym nic złego, skoro mężatka nie była szczęśliwa w swoim związku - opowiada Bartosz Weremczuk z agencji detektywistycznej Weremczuk& Wspólnicy.
Kurd to mężczyzna, który po zaginięciu Kuliszewskiej wyznaczył nagrodę w wysokości 100 tys. zł za informacje, które pomogą ustalić, co się stało z 35-latką.
- Już jednak wycofał się ze swojej oferty. Stwierdził, że ona na pewno już nie żyje. Cały czas zresztą wypowiada się o niej w czasie przeszłym - podkreśla Weremczuk.
Kurd ma być jedną z trzech osób, które - zdaniem detektywa - mogą mieć jakiś związek ze zniknięciem kobiety.
Weremczuk ustalił również inne fakty z jej życia.
- W lipcu ubiegłego roku kupiła Koran i uczyła się go czytać. Kilka miesięcy później, w tajemnicy przed mężem, zaciągnęła kredyt w jednym z brytyjskich banków - zaznacza.
Twierdzi również, że minione święta Polka spędziła ze swoim kurdyjskim kochankiem i dopiero potem przyjechała do Borzęcina.
W rozmowie z naszym reporterem mąż zaginionej przyznał, że ustalenia detektywa go zszokowały.
- Ja znałem tego Kurda, bo zaledwie 400 metrów od naszego domu prowadził zakład fryzjerski - nie kryje Czesław Kuliszewski.
Wspomina, że mniej więcej dwa miesiące przed zaginięciem żona zaczęła bardzo dziwnie się zachowywać. Obawiał się nawet, czy nie zaczęła brać narkotyków.
- Przez chwilę myślałem również, że tak działają na nią odżywki, które bierze na siłowni - dodaje.
Kuliszewski przez niektórych jest podejrzewany o zabójstwo i ukrycie zwłok żony. Został przebadany w tej sprawie przez śledczych na wariografie. Wyników nie ujawniono.
- To, że pracujemy na zlecenie męża, nie oznacza, że jeśli ustalimy, iż dopuścił się jakiegoś czynu karalnego, nie zgłosimy tego organom ścigania - zastrzega Waremczuk.
Sprawę wciąż badają śledczy z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie i policjanci z komendy wojewódzkiej w Krakowie. Nie zdradzają ustaleń. Tydzień temu 300 osób przeczesywało okolice Borzęcina, w minioną środę ekipa płetwonurków przeszukiwała okoliczne zbiorniki wodne.
- Sporo wskazuje na to, że moja żona żyje - uważa Czesław Kuliszewski.
ZOBACZ KONIECZNIE
FLESZ: Rolnicy mają dość. “Stop syfowi z zagranicy”