Rada gminy zgodziła się, by w tym roku wyłożyć na planowany zakup 200 tysięcy złotych. Z taką ofertą do Warszawy, gdzie mieszkają obecni właściciele, niedawno udał się wójt, by porozmawiać o ofercie. Nie padły jednak konkrety.
Władze gminy spodziewają się, że kwota, którą będą chcieli uzyskać właściciele może być o wiele wyższa. Chcą ewentualną spłatę rozłożyć ją na kolejne lata. Dworek mógłby służyć mieszkańcom całej gminy. Są plany, by przenieść tu bibliotekę, utworzyć dom kultury i otworzyć kawiarenkę internetową. To jednak odległa przyszłość. Nie będzie łatwo odkupić budynek od rodziny Marszałkowiczów.
Przed II wojną światową, zespół dworski, wybudowany w drugiej połowie XIX wieku do którego należał dwór, oficyny, park i kawał terenu, w sumie prawie 50 hektarów, był własnością rodziny Marszałkowiczów. W 1944 roku teren został im odebrany, na rzecz skarbu państwa.
Już sześć lat później uznano, że tamta decyzja została podjęta z naruszeniem prawa. Rodzina do Zgłobic jednak nie wróciła. Dopiero w 1990 roku zwróciła się o zwrot majątku. Wtedy do wsi kilka razy przyjechała dziedziczka, Teresa Marszałkowicz.
- Widać było, że ją naprawdę interesuje to miejsce - mówią mieszkańcy.
Kobieta jednak zmarła. Sprawa spatkowa trwała dalej. Po wielu odwołaniach, dwa lata temu, spadkobiercy dostali prawo do dysponowania całym majątkiem, także terenem na którym stoi szkoła, ośrodek zdrowia, biblioteka i budynek straży pożarnej.
I tu właśnie rodzi się problem.
- Spadkobiercy chcieliby odwrócić kolejność odsprzedaży majątku. Chcą, zanim dojdzie do transakcji w sprawie dworu, rozmawiać o sprzedaży reszty terenu - tłumaczy wójt Kozioł.
Na taki wielki wydatek nie stać jednak gminy. Wójt Grzegorz Kozioł liczy na jakieś porozumienie. Na to także mają nadzieję mieszkańcy, którzy obwaiają się, że właściciele majątku - Marszałkowiczowie - odbiorą im szkołę, którą wybudowano na ich terenie.