Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złodziejom miodu groziła śmierć przez ścięcie lub wyprucie trzewi

Andrzej Ćmiech
W 1664 roku w Nowym Sączu za kradzież pszczół zginął w męczarniach Krzysztof Papuga. Najsrożej na ziemi gorlickiej za takie czyny sąd biecki ukarał Kazimierza Cygonika z Lipinek.

W żadnym szanującym się szlacheckim domu, również na ziemi gorlickiej, nie mogło zabraknąć nie tyle chleba, co pitnego miodu. Ten podstawowy napitek, goszczący też na stołach królewskich, traktowany był jak lek. Wypijany przez nowożeńców, miał szybko gwarantować zdrowe potomstwo. Nic więc dziwnego, że był bardzo drogi, a za jego kradzież i niszczenie uli groziła kara śmierci w męczarniach. Złodziejowi rozrywano bowiem brzuch, a wyciągane z niego wnętrzności okręcano wokół drzewa. Szczęśliwcami byli ci, których złapano na gorącym uczynku, bo zostali zaraz powieszeni.

Osady bartne

Bartnictwo na ziemi gorlickiej ma bardzo stare tradycje i sięga korzeniami początków państwa polskiego. Wskazują na to pierwotne nazwy niektórych wsi położonych w powiecie gorlickim. I tak Siepietnicy - jak podaje Kodeks Tyniecki z 1105 r. - brzmiała Swepetnica, co w języku staropolskim oznaczało dziuple wypróchniałych drzew, w których gnieździły się dzikie pszczoły (świepiety). Drugim przykładem jest wieś Binarowa lokowana przez Kazimierza Wielkiego w 1348 r., której nazwa do 1547 r. brzmiała Bynarhaw, co w wolnym tłumaczeniu oznacza osadę bartną. Trzecią miejscowością wskazującą na istnienie na naszym terenie silne rozwiniętego bartnictwa jest wieś Bartne, o której pierwsza wzmianka w dokumentach pisanych pochodzi z XVI w. i dotyczy produkcji miodu. Jest też prawdopodobne, że wieś Lipinki, lokowana w 1363 r. przez Kazimierza Wielkiego, wiąże się z bartnictwem.

,,Miodowe” i barcimistrze

Początkowo hodowla pszczół odbywała się w barciach leśnych. Bartnik sam sobie przysposabiał barć. Jak pisze Aleksander Brűckner, „najpierw w starej sośnie, rzadko w jodle czy dębie, wyżłabiał wielkim dłutem dwa do czterech sążni od ziemi, otwór, długi na cztery stopy, głęboki i szeroki na 15 cali, zakładał wyciosany z bala zatwór; górną część barci, głowę, zaleszczał laskami, aby plastry miodu się nie obrywały; w środku barci czynił mały otwór dla przechodu pszczół i siekierą gładził wewnętrzne ściany barci. [...]

Takie drzewo zwane było zadzianem. Na nie właził po miód bartnik za pomocą leziwa, tęgiego sznura z nawleczoną ławeczką”.

Produkcja miodu na naszych terenach musiała być dość duża, gdyż już w połowie XV w. pobierany był z tego regionu podatek zwany popularnie „miodowe”. Jak podaje rejestr poborowy województwa krakowskiego z lat 1508-1509, ze starostwa bieckiego oddano w tym czasie 17,5 kwarty miodu.

Sprawami związanymi z miodem na dworze królewskim zajmował się barcimistrz. Z tym urzędem związana jest pierwsza wzmianka dotyczącą bartnictwa na naszym terenie, która znajduje się w księgach grodzkich krakowskich. Dotyczy ona Mikołaja Rozembarskiego, dzierżawcy wsi Rozembark (obecnie Rożnowice), Racławic, Sitnicy i Jodłówki, który sprawował w 1504 r. urząd barcimistrza króla Aleksandra. Świadczy to najlepiej o znaczeniu i pozycji naszego regionu w ówczesnej Polsce w produkcji miodu, która stała się gałęzią produkcji taką samą jak rolnictwo, czy też rzemiosło.

Nic więc dziwnego, że w starostwie bieckim powstała jedna z najstarszych w Polsce ordynacji bartnych, którą w 1538 r. król Polski Zygmunt Stary „umocnił i zatwierdził”. Ordynacja ta regulowała sprawy bartników mających swoje barcie w lasach królewskich na terenie starostwa bieckiego. Każdy bartnik mógł mieć w lasach królewskich określoną ilość barci oznaczonych swoim znakiem i zgodnie z prawem zwyczajowym bądź też zgodnie z przepisami mógł nimi gospodarować. O każdej zmianie lub sprzedaży barci musiał zawiadomić właściciela lasu i uzyskać od niego zezwolenie.

Głowę stracić dla uli

Bardzo surowe kary ordynacja przewidywała za wycięcie drzewa, w którym były barcie. Przestrzegała, że każdy, który by ,,wyrąbał siekierą pszczoły w lesie, zapłaci właścicielowi lasu trzy grzywny i 16 gr kary od każdej barci. Połowa tej kary ma się należeć panu lasu, a druga połowa temu człowiekowi, czyje pszczoły były, wynagradzając szkodę kradzieży, od każdej barci jedną grzywnę powinien zapłacić”.

Jeszcze większa kara groziła bartnikowi za kradzież pszczół: ,,jeśli ktokolwiek by został ujęty lub mu udowodniono, że pszczoły innemu ukradł, ten za taką zbrodnię winien być wypatroszony, to kiszki jego mają do drzewa przybić i wokół drzewa go pędzić - albo okupując życie - ukarać karą dziesięciu grzywien, co będzie zależało od woli pana”.

Że nie były to czcze słowa, niech świadczy fakt, podany przez ks. Jana Sygańskiego w „Historii Nowego Sącza”. W 1664 r. w tym mieście, za zniszczenie uli z pszczołami skazano Krzysztofa Papugę na karę wykrojenia pępka, a następnie prowadzenia wokół pala, na który miały się nawijać jelita skazańca. Najsrożej na naszej ziemi gorlickiej za kradzież i niszczenie pszczół został ukarany Kazimierz Cygonik z Lipinek. Został on skazany przez sąd w Bieczu na zdarcie czterech pasów skóry, a następnie na ścięcie głowy.

Miodowi szynkarze

Jak podaje Tadeusz Ślawski w swojej pracy „Z przeszłości bartnictwa na Podkarpaciu”, oprócz barci leśnych w XVI w., na naszym terenie istniały też pasieki przydomowe. Pierwsza wzmianka o ich istnieniu znajduje się w inwentarzu starostwa libuskiego z 1548 r., która mówi, że „we dworze było 10 pni pszczół pełnych, 9 uli pustych i jedne pszczoły w lesie”.

Z testamentu Matiasza Teligi ze wsi Staszkówka z 1579 r. wynika, że posiadał on „pszczół pniaków 4 i pszczół pniak na polu”. Również z testamentu sporządzonego w 1602 r. wynika, że Szymon tkacz z Biecza miał 11 uli z pszczołami. W tym samym czasie według lustracji dóbr we wspomnianej Libuszy wymieniono „pszczół pniaków 10”.

W 1658 r. podczas najazdu Węgrów na Ropicę spalono 46 pni Pawłowi Świerczowi. Natomiast w 1696 r. księgi grodzkie bieckie odnotowały posiadanie przez dobra Próchnickich w Szymbarku 6 pniaków pszczół.

Miód na ziemi gorlickiej był nie tylko wytwarzany, ale i przetwarzany. W samym tylko Bieczu w 1694 r. było 5 mieszczan trudniących się wyrobem miodu pitnego, czyli jak mawiano „warem miodu”. Miód ten był znany na całym Podkarpaciu i był sprzedawany według taryfy cen dla powiatu bieckiego z 5 czerwca 1683 r. Ta głosiła, że „miodowi szynkarze garniec miodu najlepszego po groszy 20 sprzedawać powinni”. Dzięki księgom celnym krakowskim można prześledzić wwóz miodu do Krakowa z naszych terenów. I tak w 1589 r. zanotowano przywóz do Krakowa z Biecza 15 koni z miodem, 6 koni z miodem i woskiem oraz 4 koni z samym woskiem. W 1593 r. zanotowano 8 koni z miodem, a w 1595 r. zanotowano 14 koni z miodem. Nie inaczej było w XVII w., kiedy to zanotowano w 1611 r. 8 kłód miodu, wiezionych 5 końmi. Oprócz tego, w tym samym roku zanotowano 8 beczek miodu z 2 kufami wina wiezionych na 2 wozach zaprzężonych w 5 koni. W 1619 r. sytuacja zmieniła się na lepsze, gdyż odnotowano przywóz do Krakowa miodu z Biecza 24 końmi. Dane te świadczą najdobitniej o dużym znaczeniu ośrodka bieckiego w produkcji tego eliksiru. Fakt ten podkreślają też zachowane statuty cechowe z Gorlic i Biecza, które twierdzą, że każdy rzemieślnik zdający egzamin czeladniczy opłaty uiszczał w wosku. Podobnie wszystkie kary wymierzane były przez cech w garncach wosku.

Ostatnia informacja z okresu I Rzeczypospolitej odnosząca się do bartnictwa na ziemi bieckiej pochodzi z 1747 r., kiedy to określono taryfę cen dla powiatu bieckiego dla miodu pitnego. I tak za ,,miód domowej roboty, aby był dobry, garniec po gr 24, miód przewożony lewocki, po 1 zł za garniec”.

Utrata niepodległości w 1795 roku spowodowała zmianę kierunku wywozu bieckiego miodu i wosku na południe do Węgier i Austrii. Był on wywożony w naturalnej postaci, głównie z przeznaczeniem na rynek wiedeński, gdzie używano go powszechnie w lecznictwie i cukiernictwie.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska