Cechmistrz Janusz Kowalski nie ukrywa radości. - To nasze ukoronowanie walki o tradycję i kunszt
w momencie, gdy zalewa nas masowo produkowana tandeta - podkreśla z dumą Kowalski.
W XV wieku złotnicy, wówczas jeden z najbardziej znaczących cechów, ufundowali i utrzymywali kaplicę w podziemiach kościoła przy placu Wszystkich Świętych.
Później różne były jej losy. Austriacy na przykład, nie bacząc na powagę miejsca, zrobili w niej skład tytoniowy, a potem kuchnię i spiżarnię.
Kaplica odzyskała swój blask. W czerwcu została odnowiona (w trakcie prac odkryto m.in. freski ze scenami z życia św. Eligiusza).
Wczoraj spotkali się w niej dumni złotnicy m.in. z Katowic, Warszawy i Krakowa. - To jedyna kaplica cechowa pod Wawelem - podkreślał Kowalski.
Relikwiarz i pozłacana tablica z historią życia św.
Eligiusza została wypożyczona z muzeum historycznego na wczorajszą uroczystość (w czasach PRL, zostały one zabrane złotnikom).
Teraz cech chce sporządzić ich kopie, by wystawić w kaplicy. Kopia obrazu ich patrona jest już gotowa
i zostanie w kaplicy.
Chwalebny powrót do korzeni uczciła wczoraj wieczorna msza św. Odtąd złotnicy będą mogli ją odprawiać regularnie korzystając z gościny franciszkanów.
Nic dziwnego - to członkowie ich cechu przyozdobili kościół braciszków w m.in. wota dziękczynne.