Henryk Waląg zaledwie dwa lata temu przeszedł na emeryturę i zakończył swoją misję dyrektora Gminnego Ośrodka Kultury w Łużnej. Wtedy też otrzymał Odznakę Zasłużony dla Kultury Polskiej, za tworzenie, upowszechnianie i ochronę kultury. Gdy usłyszał uzasadnienie ministerialnego wyróżnienia, powiedział krótko. - Nawet nie pamiętałem, że robiłem te wszystkie rzeczy – mówił z uśmiechem, ale też z nieukrywanym wzruszeniem. - Myślę jednak, że wójt, poważny przecież człowiek, nie podawał tu nieprawdy – dodał, wywołując salwy śmiechu na widowni.
Takiego go właśnie zapamiętamy - pogodnego, uśmiechniętego, zarażającego optymizmem, jako człowieka, który do życia podchodził z nieukrywanym luzem i dystansem, a do ludzi z ogromnym szacunkiem.
Swoją radość czerpał przede wszystkim z muzyki. Miłość do niej trwała nieprzerwanie od lat 70. minionego wieku. Była ona głównym elementem przewijającym się przez lata pracy w kulturze. Śp. Henryk Waląg świetnie odnajdywał się w formacjach rockowych, bluesowych czy też country, jak i zagłębiając się w bogaty repertuar muzyki ludowej. Nie tylko grał, ale też przekazywał swoją wielką muzyczną wiedzę pokoleniom muzyków.
Na emeryturze można go było spotkać w Gorlicach, jak żwawo maszerował z kijkami nordic walking, albo biegał. Nigdy nie porzucił muzyki. Cały czas grał w bluesowym gorlickim zespole Billy Goats oraz w Stanula Jazz Quartet. W wolnych chwilach wracał do Łużnej, a ostatnio realizował się w tamtejszej orkiestrze dętej.
Nie dalej jak dwa dni temu, ucieszył się na wiadomość dyrygenta Jana Wypaska o nowym utworze do trenowania:
- Ładny utwór. Mamy nutki? - napisał w komentarzu w mediach społecznościowych gotowy do trenowania na swojej gitarze basowej.
Nam przyszło się spotkać po raz ostatni w ubiegłym tygodniu na koncercie Adama Nowaka i Grażyny Łobaszewskiej w Gorlickim Centrum Kultury.
Drogi Dyrektorze. Nie mówimy - żegnaj, ale do zobaczenia!
Rodzinie, bliskim i przyjaciołom składamy szczere kondolencje
redakcja Gazety Gorlickiej
