Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zofia Czeska. Zakonnica, feministka, błogosławiona

Marta Paluch
fot. archiwum
9 czerwca w Łagiewnikach zostanie beatyfikowana Zofia Czeska, założycielka zakonu prezentek. To druga, po św. Faustynie, tak silna kobieca osobowość w krakowskim Kościele. Założyła pierwszą w Polsce szkołę dla dziewcząt, dzięki czemu uratowała wiele sierot przed losem prostytutek i żebraczek. Uczyła samodzielnego myślenia. Zdecydowana i silna, słuchali jej m.in. biskup krakowski, i nuncjusz papieski.

Porwana wdowa

Jest 19 stycznia 1607 r. Zofia Czeska, dwudziestokilkulenia, piękna wdowa wraca ze mszy z kościoła oo. paulinów na Skałce. Przechodzi koło kościoła św. Katarzyny. Nie widzi, że niedaleko czeka zaprzęg sześciu siwych koni. Zofia i jej służąca nie boją się chodzić same po ulicy - jest biały dzień, wokół pełno ludzi. Nie przeczuwają niebezpieczeństwa...

Gdy kobiety przechodzą koło zaprzęgu, dwóch mężczyzn łapie je wpół i wpycha do powozu. Poganiane batem konie pędem ruszają w stronę Myślenic. Wystraszonym kobietom ukazuje się twarz Hermolausa Gładysza. To szlachcic z Szymbarku, herbu Leliwa, bez pamięci zakochany w Zofii. - Wyjdź za mnie, pani - proponuje zdębiałej szlachciance.

W tym samym czasie ludzie, którzy widzieli porwanie, biegną w do ojca dziewczyny. Wściekły Mateusz Maciejowski rusza w pogoń. Wraz ze swoimi ludźmi dopada powóz Gładysza przed Myślenicami. Chce oddać szlachcica pod sąd. Za taki czyn, i to jeszcze w czasie, gdy król był w mieście, groziła kara śmierci.

Porywacz prosi o litość. Przysięga, że nie uchybił czci wdowy. Zofia nie jest mściwa, nieszczęsny Hermolaus nie ponosi kary. Co więcej, ojciec Zofii proponuje mu rękę drugiej córki, Anny... Niedługo odbywa się ich ślub.

Dać szansę sierotom

Nie ma się co dziwić Hermolausowi - Zofia była piękną i mądrą kobietą. Umiała czytać, pisać, znała łacinę. Ale gdy zmarł jej mąż Jan Czeski (miała wtedy 22 lata), żenić się więcej nie chciała. Czy dlatego, że to właśnie Jan był mężczyzną jej życia? Nie zachowały się listy tej pary, ale wiadomo, że się kochali. Choć małżeństwo było aranżowane przez rodziców, przez 6 lat byli ze sobą szczęśliwi. Gdy Zofia owdowiała, rzuciła się w wir pracy. Marzyła o miejscu, w którym młode dziewczyny - sieroty mogłyby znaleźć schronienie i naukę.

W czasie walk między kandydatami do tronu polskiego spalone zostało przedmieście Garbary. Na miasto spadały też epidemie dżumy. Samotni chłopcy mieli łatwiej: mogli zaczepić się u majstra, zdobyć zawód. Natomiast dziewczynki często kończyły jako żebraczki albo prostytutki. Zofia Czeska chciała oszczędzić im tego losu. Miała ambicje stworzenia nie tyle przytułku, co pełnoprawnej szkoły. Chciała zapewnić samotnym, biednym dziewczynom wykształcenie w czasach, gdy większość szlachcianek nie potrafiła nawet czytać.

Pierwsza w Polsce

Zofia miała kamienicę przy ul. Szpitalnej. Nadzorowała remont, dobudowała kolejne piętro. W 1621 r. przy Szpitalnej 18 założyła tzw. Dom Panieński. - Sieroty mieszkały tam i uczyły się czytać, pisać, rachować, prać, szyć i śpiewać - wylicza s. Renata Gąsior, prezentka, postulatorka procesu beatyfikacyjnego Zofii Czeskiej. To była pierwsza tego typu szkoła w Polsce. Miała własny program i wykładowców.

Nie wszyscy byli zachwyceni faktem, że powstała. Zofia przekonała do swojej idei bpa krakowskiego Marcina Szyszkowskiego, i nuncjusza apostolskiego Honorata Viscontiego. - Nuncjusz zatwierdził tę instytucję i zastrzegł, że nie może zostać rozwiązana - podkreśla s. Gasior.

Szkoła była niezwykła na owe czasy. Chodziły do niej sieroty, ale za opłatą można też było zapisać szlachciankę. Bogate i biedne siedziały w jednej ławce. - I nikogo do niczego nie zmuszano. Jeśli sierota wychowana przez Zofię nie chciała chodzić do szkoły, nie musiała. Założycielka Domu szanowała ich wolę - mówi s. Katarzyna Szuba, prezentka. Po szkole dziewczyny nie musiały wychodzić za mąż, miały wybór. Zofia nie dawała im gotowej recepty na życie. Można więc Zofię Czeską nazwać feministką. - Ale chrześcijańską - podkreśla s. Szuba.

Prawie zakon

Z przekazów, które przetrwały do naszych czasów wiadomo, że dzieci czuły się w Domu dobrze. Nie była to surowa szkoła przyklasztorna, tylko pełen ciepła dom. Jednak, w pewnym momencie trzeba było sformalizować przywiązanie wychowanek do Domu. - Niektóre mogły zostać nauczycielkami młodszych dzieci. Żeby zapewnić ciągłość nauki, zobowiązano je ślubami do pozostania w domu - mówi s. Gąsior. Tak powstało zgromadzenie "panien świeckich". - Zofia trochę ominęła prawo. Nie nazwała ich mniszkami, choć żyły jak mniszki. Do dziś jesteśmy zgromadzeniem panien, choć to zakon - mówi s. Paulina. Turwoń, rzeczniczka sióstr prezentek. Zakon został ostatecznie zatwierdzony pięć lat po śmierci swojej założycielki, w 1660 r. Trwa do dziś - podobnie jak szkoła w Krakowie.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska