- Robiłem mu zakupy, gotowałem, prałem - nie krył. Odbierał też za niego emeryturę w wysokości 2400 zł, którą pod wskazany adres przynosiła listonoszka.
Tadeusz W. zmarł 5 sierpnia 2012 roku. Przyjaciel wezwał na miejsce karetkę pogotowia i policję. Lekarz stwierdził zgon naturalny, funkcjonariusze też nie dostrzegli niczego niepokojącego i odjechali.
Andrzej S. przystąpił do załatwiania formalności związanych z pogrzebem. W miejscowym zakładzie pogrzebowym kupił wieniec, trumnę, zadbał o przewiezienie zwłok na cmentarz w kondukcie. Sam pogrzeb odbył się jednak w tajemnicy przed rodziną zmarłego. Faktura wystawiona przez zakład pogrzebowy opiewała na 3600 zł. Andrzej S. obiecywał właścicielowi zakładu, że ureguluje rachunek, gdy weźmie zasiłek pogrzebowy z ZUS, ale tego nie zrobił. Za pogrzeb nigdy nie zapłacił.
Za to zwyczajowo odebrał za kolegę kolejną emeryturę. Przeznaczył ją na swoje potrzeby. I tak robił przez kolejnych 19 miesięcy. Wiedział, że pieniądze są wypłacane każdego 25 dnia miesiąca. Zjawiał się wtedy na poczcie i tam odbierał gotówkę.
Dochodowy proceder skończył się przez przypadek. Zmarły nie uregulował spłaty kredytu w banku i firma windykacyjna dotarła do jego dalszej rodziny. Ci zdziwieni dowiedzieli się o zadłużeniu mieszkania wuja i... jego śmierci.
Wtedy i ZUS zorientował się, że został oszukany, bo za pośrednictwem poczty wypłacał co miesiąc nienależne już Tadeuszowi W. świadczenia. Sprawdzono, że nikt nie pobrał z ZUS zasiłku pogrzebowego. Zawiadomiono policję o przestępstwie. Było jasne, że ktoś bezprawnie pobierał emeryturę zmarłego i na przekazach pieniężnych podpisywał się jego danymi osobowymi.
Podejrzenie padło szybko na opiekuna, Andrzeja S. Listonoszki rozpoznały go jako osobę, która brała pieniądze. Po kilku miesiącach poszukiwań udało się zatrzymać 58-latka. Był bezrobotny, utrzymywał się ze zbierania złomu. Pod swoim adresem nie przebywał, a jego żona nie miała pojęcia, gdzie go szukać.
- Wiem, że popełniłem przestępstwo i brałem pieniądze od listonoszek należne zmarłemu Tadkowi - nie krył na przesłuchaniu. Powiedział, że ZUS pozbawił go renty dwa lata przed śmiercią przyjaciela , więc on z zemsty postanowił pobierać z ZUS emeryturę Tadeusza W.
Sąd Rejonowy w Chrzanowie skazał mężczyznę na 15 miesięcy więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Ma też oddać pieniądze zagarnięte w ciągu trzech lat. Musi ponadto pokryć szkodę zakładu pogrzebowego w kwocie 3,6 tys. zł.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+