W niewielkiej miejscowości na brytyjskim wybrzeżu znajduje się zamknięty ośrodek. Mieszkają w nim wyłącznie kobiety. Nie pracują, nie uczą się, właściwie nie wychodzą. Ich jedynym zadaniem jest odpoczywać i wracać do zdrowia po niedawnej awarii pobliskiej elektrowni jądrowej. Tyle, że lekarzom wydaje się wcale nie zależeć na ich rekonwalescencji. Wręcz przeciwnie.
W „Jasności” opowieść o kryzysie klimatycznym łączy się z feminizmem, polityką, aluzjami do brexitu i refleksją na temat współczesnych mediów. Fabularnych atrakcji jest więc wiele, miejscami nawet za dużo, bo część wątków sprawia wrażenie porzuconych przez autorkę w pół drogi. Jednak niedostatki z powodzeniem rekompensowane są przez świetnie zbudowaną wizję kraju, pogrążającego się w ekologicznej katastrofie. Mimo, że powieści i filmów utrzymanych w postapokaliptyczym klimacie w ostatnich miesiącach mamy sporo, wizja Wolny to wciąż wyróżniająca się, ciekawa i oryginalna propozycja.
Maja Wolny
„Jasność”
wyd. Mando
