Na cmentarzu w Poroninie w godzinie katastrofy samolotu w Smoleńsku przedstawiciele gminy, samorządowcy, parlamentarzyści i młodzież ze szkół wspomniała tragiczny dla Polski dzień 10 kwietnia, kiedy w katastrofie samolotu w Smoleńsku zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński wraz z żoną.
Uroczystości rozpoczęły się od modlitwy za tragicznie zmarłych, a następnie złożono wiązanki kwiatów na grobie Bronisławy Orawiec-Loeffler.
- To jest nasz obowiązek pamiętać i bardzo się cieszę, że dzisiaj było z nami wielu młodych ludzi. Byli bardzo wzruszeni i to jest takie budujące, że ta pamięć nie zaginie. Wierzę, że oni będą tutaj co roku przychodzić. Będą pamiętać, bo to wzruszenie te łezki w oczach powodują, że gdzieś emocjonalnie to jest w nich zakorzenione, ta pamięć. Ten szacunek dla tych, którzy byli wcześniej - mówi Anita Żegleń, wójt Gminy Poronin. - Pani Bronisława była naprawdę taką szanowaną, kochaną osobą. Chciała wiele dobrego dla Poronina, żeby Poronin się rozwijał, żeby pielęgnował to, co w nim jest najważniejsze i tak sobie myślę, że ta pani Bronia, to taka cząstka naszej narodowej tragedii, takiej malutki ułamek w tym wielkim dziejowym wydarzeniu i absolutnie nie wyobrażam sobie, aby kiedykolwiek mogła zaginąć pamięć w Polakach o tym, co się wydarzyło. Tu naprawdę nie ma znaczenia, czy ktoś ma prawicowy, czy lewicowe poglądy, to jest wielka rana w historii naszego państwa i po prostu należy o niej pamiętać - dodała wójt.
Wśród przybyłych na cmentarz była także poseł Anna Paluch, która 10 kwietnia 2010 roku także pojechała do Smoleńska, jednak razem z grupą osób wybrała się wcześniej pociągiem.
- Wszystkie osoby, przynajmniej z naszego środowiska doskonale znałam. Pana prezydenta profesora Lecha Kaczyńskiego od czasu, kiedy był posłem w naszym okręgu. To byli wszyscy moi przyjaciele, ludzie z którymi współpracowałam, spotykałam się na w czasie prac w komisjach sejmowych. Byli to bardzo bliscy mi ludzie. Ta tragedia jest naprawdę czymś okropnym. Oczywiście byłam obecna wtedy, bo cała nasza delegacja sześćdziesięcioosobowa klubu parlamentarnego jechała pociągiem do Smoleńska. Myśmy tam przyjechali bardzo wcześnie rano w sobotę i przy wejściu na cmentarz właśnie okazało się, że w pewnym momencie przerwano taką kontrolę rygorystyczną jak wtedy, kiedy ma się pojawić VIP. Potem, post factum sobie skojarzyłam, że to właśnie było spowodowane katastrofą. Oczywiście zaczęły przychodzić niejasne pogłoski. Każdy dzwonił, gdzie mógł. Myśmy do końca nie znali listy pasażerów tego samolotu. W niedzielę, dowiedziałam się na przykład, że pani Orawiec, obywatelka Poronina była na tej liście, a znałyśmy się no dobre 10 lat. Także to zawsze jest tragedia, która głęboko tkwi w sercu - wspominała tragiczne wydarzenia Anna Paluch.
