Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

25 lat więzienia dla bratobójcy z Krakowa

Redakcja
Po zatrzymaniu. Policjanci prowadzą bratobójcę na przesłuchanie
Po zatrzymaniu. Policjanci prowadzą bratobójcę na przesłuchanie Policja w Jędrzejowie
Marek urządził sobie polowanie na brata. Najpierw postrzelił go w Krakowie. Ale brat przeżył. Więc dopadł go pół roku później w Jędrzejowie. Przejechał go samochodem, a rannego dobił strzałem w głowę. Sąd wydał prawomocny wyrok w sprawie 42-letniego bratobójcy - pisze Artur Drożdżak.

Zbrodni Marek S. dokonał na oczach matki. Kilka dni temu usłyszał jak sędzia ogłasza wyrok: wyrok 25 lat więzienia. Dlaczego brat zabił brata?

Złość, poczucie krzywdy, poniżenia - od dzieciństwa Marek S. takie miał uczucia wobec starszego o trzy lata brata Zbyszka. Wychowują się w Jędrzejowie, mieście na trasie z Krakowa do Kielc, pod okiem samotnej matki. Ojca nie ma, zginął w wypadku samochodowym.
Teresa S. zawsze więcej uwagi poświęca starszemu z synów, Zbyszek jest jej oczkiem w głowie. Wygadany, prawdziwa dusza towarzystwa, lubiany. Młodszy Marek żyje w innym, czyli w swoim świecie.

Zawsze z boku

- Skryty, małomówny. Zawsze trzymał się na uboczu - tak opowiadają dziś o Marku jego znajomi.
Tak, potwierdzają, ma ponadprzeciętną inteligencję.

Kłopotów wychowawczych nie sprawiał, uczył się dobrze. Gdy tylko mógł wyrywał się z domu. Studiować wymarzoną socjologię jedzie do Lublina, potem przenosi się do Łodzi.

Studia przerywa na II roku. W 1991 roku wyjeżdża do Warszawy. Ma smykałkę do zarabiania pieniędzy, niektórzy mówią, że same lgną do niego.

Najpierw prowadzi małą gastronomię, sprzedaje kurczaki z rożna. Potem jest krupierem w kasynie, gra na giełdzie i dorabia się majątku. Nagle znika.

Skok do Australii

- Nie mogłem wytrzymać, musiałem wyjechać - komunikuje Marek zdumionej rodzinie w rozmowie telefonicznej.

Ale gdzie jesteś? - dopytują się. - W Australii - pada krótka odpowiedź. - Z bratem chcesz porozmawiać ? - Nie, zwłaszcza z nim nie! - rzuca do słuchawki i kończy rozmowę.

W królestwie kangurów zapisuje się na kurs komputerowy, potem do szkoły językowej.

Po trzech latach pobytu odzywa się z Japonii, gdzie dorabia jako robotnik.

Gna dalej: Azja, Ameryka Południowa, egzotyczne kraje, duże i małe przygody.

Wraca w 2003 roku. Mieszka w wynajmowanym mieszkaniu u brata, który jest już w stolicy.
Kolejne rozstanie

Zaczynają się kłótnie, pretensje, rękoczyny, bracia rozstają się w gniewie. Pogarszają się jego relacje z matką.

- Mnie nigdy nie kochałaś, znęcałaś się nade mną, biłaś sznurem od żelazka, a Zbyszek traktował mnie w dzieciństwie jak szmatę, worek treningowy - wybucha Marek i te ciężkie oskarżenia rzuca matce w twarz.

Staje się podejrzliwy, jeszcze bardziej skryty. Mieszka w hotelach, gdy akurat ma pieniądze, a kiedy ich nie ma, śpi w samochodzie, który dyskretnie parkuje niedaleko miejsca zamieszkania matki.

Ma obsesję. Gdy brat wyjeżdża do Krakowa, śledzi go, notuje jego rytm dnia. Zapisuje kiedy wychodzi do pracy w sklepiku, który otworzył w domu akademickim Babilon przy ul. Rostafińskiego, i kiedy wraca.

Zabójcza nienawiść

Kolportuje szkalujące Zbyszka ulotki, rozlepia plakaty w Jędrzejowie i Krakowie.

Składa doniesienia na policji, że brat dokonuje przestępstw. Nęka go dniami i nocami. Ciągle rośnie w nim nienawiść do Zbyszka za rzekomo doznane krzywdy, niepowodzenia życiowe.

W czerwcu 2005 r. dochodzi do ostrego konfliktu braci. Zbyszek wzywa policję, Marek zostaje zatrzymany, wychodzi po 48 godzinach. Zbyszek wycofuje doniesienie w sprawie gróźb.

Marek tego nie docenia. - Zemszczę się za to, co mi zrobiłeś - cedzi przez zęby, gdy stają twarzą w twarz. Atakuje brata w nocy 18 czerwca 2008 roku. Jest 22.00, Zbyszek wynosi ze sklepu śmieci, nagle pada strzał.

Zaczajony Marek strzela bratu w twarz, próbuje raz jeszcze, ale broń się zacina. Ucieka.

Rannego znajduje mieszkaniec akademika, zawiadamia pogotowie. Operacja ratuje życie Zbyszkowi, lekarze wyjmują mu kulę z żuchwy. Żyje. Gdy wychodzi ze szpitala on i żona dostają policyjną ochronę, ale po jakimś czasie z niej rezygnują, bo jest zbyt uciążliwa.

A Marek się kryje, wertuje gazety, czyta doniesienia w internecie, sprawdzając czy Zbyszek żyje. Nie jest pewny, czy strzał był celny.

W mediach cisza. Marek jedzie do rodzinnego Jędrzejowa. Na cmentarzu szuka grobu brata...
Nadchodzi 6 września 2008 roku. Marek znów atakuje . Tym razem celem jest matka.

Centrum Jędrzejowa, park. Marek podchodzi do idącej matki od tyłu, uderza ją, przewraca, przydusza kolanem i tnie nożem po rękach i twarzy.

- Pomocy! - krzyczy zaatakowana kobieta. Przypadkowemu świadkowi zajścia mówi, że "syn nożem chciał jej wybić oczy". Poznaje syna, mimo iż ten był w peruce.

Prokuratura rozsyła list gończy za Markiem. A ten daje o sobie znać już 5 października 2008 roku.

Dzień imienin

Podejrzewa, że brat przyjedzie na imieniny matki do Jędrzejowa. Nie myli się.

Są! Widzi ich jak idą do kościoła. Jest niedziela. Czeka godzinę aż wyjdą z mszy świętej. I wtedy podjeżdża skodą favorit. Rozpędzony samochód wjeżdża na chodnik i uderza Zbyszka, który przewraca się na maskę auta i osuwa na ziemię. Matka krzyczy, ale zabójca nie reaguje. Przejeżdża pojazdem po leżącym na drodze bracie, wysiada, podchodzi do niego i z bliskiej odległości dwa razy strzela mu w głowę.

Wraca do samochodu, ale... po chwili znowu podchodzi do brata. Oddaje trzeci strzał z głowę. I ucieka.

W tej samej chwili mieszkaniec pobliskiego bloku dzwoni na policję i mówi, że był świadkiem wypadku drogowego. Funkcjonariusze nie mają pojęcia, że kierowca jest uzbrojony. Ruszają w pościg. Z radiowozu zauważają skodę z rozbitą szybą już za miastem. Ścigają ją. Auto zatrzymuje się przy cmentarzu, a kierowca próbuje przeskoczyć mur. Kiedy w jego kierunku biegną policjanci - strzela. Ranny w brzuch funkcjonariusz dobiega jeszcze do uciekiniera, wyrywa mu broń, Walthera kaliber 8 mm. Potem trafi do szpitala, gdzie operacja ratuje mu życie.

W aucie Marka policja znajduje drugi pistolet, 157 sztuk amunicji, a także granat oraz pojemniki z kwasem azotowym i siarkowym.

- Chciałem nimi oblać brata i jego żonę - mówi Marek S. na przesłuchaniu. Przyznaje się do winy częściowo. Zaprzecza, że zaatakował matkę. A policjanta zranił przypadkowo - i tego żałuje...

Nie żałuję brata

- Nie żałuję, że zabiłem Zbyszka, ale żałuję, że mnie do tego doprowadził - mówi zabójca na sali rozpraw.

Kielecki sąd wymierza mu 25 lat więzienia. Dożywocia unika tylko dlatego, że psychiatrzy diagnozują u niego osobowość Bordeline. To zaburzenia, które manifestują się przerzucaniem ciężaru niepowodzeń życiowych na innych.

Sąd Apelacyjny w Krakowie utrzymał w minioną środę wyrok wydany na Marka S., który podważał zarzut próby zabójstwa policjanta. - Na całym świecie nie strzela się do szeryfa - kwituje sędzia Ryszard Kałwa w uzasadnieniu prawomocnego wyroku.

I na koniec sędzia wydaje polecenie dla policyjnego konwoju: "Proszę odprowadzić oskarżonego tam gdzie jest jego miejsce!".

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Matkobójca stanie przed sądem
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Korki w Krakowie - sprawdź mapę na żywo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska