Ta perspektywa nadaje sens jego życiu. Po roku spędzonym w szpitalu chce wrócić do Sobolowa. Usiąść przy stole w kuchni, napić się herbaty ze swojego kubka i położyć w swoim łóżku. Zdaje sobie sprawę, że nie będzie to życie jak dawniej. Ale - co najważniejsze - będzie wśród bliskich, przyjaciół, znajomych. I to wystarczy.
Piękny, żółty motocykl rozbił się koło kościoła
Marcin trafił do szpitala 26 kwietnia ubiegłego roku po wypadku niedaleko domu. Jego siostra Elżbieta Kołodziej nigdy nie zapomni tamtego dnia. Do dziś słyszy głośny ryk odjeżdżającego spod ich domu motocykla Marcina: pięknego, dużego, żółtego. Zaraz potem odezwał się telefon z informacją, że ktoś na takim właśnie motorze rozbił się koło kościoła. - To był szok, niedowierzanie i złość na cały świat - wspomina Elżbieta.
Wychodząc z domu Marcin prosił siostrę, by wyprasowała mu koszulę. W sobotę wybierał się na wesele do kuzyna. Wypadek pokrzyżował mu plany. Nieprzytomnego, do jednego z krakowskich szpitali zabrał śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Przez pierwsze tygodnie Marcin leżał w śpiączce, później przeszedł skomplikowaną operację kręgosłupa.
Lekarze starali się poskładać to, co rozwalił podczas wypadku. Miał chwile zwątpienia. Szczególnie w pierwszym okresie po wypadku, gdy został wybudzony ze śpiączki. Leżał i patrzył w sufit, nie reagował na bliskich. Później był czas buntu wobec personelu szpitala, a nawet rodziny. Ich opieka sprawiła jednak, że dziś optymistycznie patrzy w przyszłość. Chętnie i dużo ćwiczy. Dostrzega, że jego wysiłek przynosi efekty.
- Ma apetyt, przytył nabrał sił, rokowania na przyszłość są dobre - mówi siostra. Przed Marcinem kolejny sprawdzian. Musi nauczyć się żyć bez rurki tracheotomicznej. Nie jest to proste, ale tylko wtedy będzie mógł wrócić do domu.
Wszystko trzeba zmienić w domu dla Marcina
Od kilku tygodni rodzina stara się przystosować niewielki dom w Sobolowie do obecnych potrzeb Marcina. Trzeba zrobić podjazdy, szersze wejścia i przestrzeń, w której będzie mógł się poruszać na wózku inwalidzkim. - Mamy w tej chwili plac budowy - mówi Elżbieta Kołodziej. Codziennie odwiedza brata w szpitalu. Umawia rehabilitantów, zawozi obiad i załatwia inne jego sprawy.
- Brat nigdy już nie będzie pracował, staramy się o orzeczenie o stopniu niepełnosprawności, by dostawał jakieś pieniądze - dodaje. W domu nadal będzie objęty pomocą rehabilitantów. Rodzina za pośrednictwem fundacji Auxilium, której jest podopiecznym, chce, aby Marcinem zajmowali się lekarze z brzeskiego szpitala, którzy słyną z fachowej opieki nad ofiarami wypadków.
- Takie zabiegi z pewnością pomogą Marcinowi. Im będzie ich więcej, tym lepiej - zaznacza Mirosław Cibor, wiceprezes fundacji i wykwalifikowany rehabilitant.
Długa procedura, aby mieć środki na życia
W tej chwili problemem są pieniądze. Przed wypadkiem Marcin pracował za granicą. Z tego powodu wydłuża się załatwienie wszystkich formalności związanych z przyznaniem renty inwalidzkiej. Skomplikowane procedury powodują, że 27-latek nie posiada żadnych własnych pieniędzy na życie. Gdyby nie wsparcie rodziny, która opłaca wszystko z własnej kieszeni, nie wiadomo, co by z nim było.
- Wszyscy mamy nadzieję, że w końcu uda się przebrnąć przez te procedury. Najważniejsze, że Marcin żyje, jest z nami i ma się coraz lepiej - dodaje siostra Elżbieta Kołodziej.
***
Pomaga bocheńska Fundacja Auxilium
Kto chciałby wesprzeć finansowo rehabilitację Marcina, może wpłacić dowolną sumę pieniędzy na konto bankowe:
Alior Bank Spółka Akcyjna, numer 442490 0005 0000 4530 3745 3706, koniecznie z dopiskiem: Marcin Trybuła
Pomaga wójt Łapanowa Jan Kulig
W pomoc dla mieszkańca Sobolowa zaangażował się m.in. wójt Jan Kulig. Samorządowiec zorganizował rajd, podczas którego zbierano fundusze na rehabilitację 27-latka. Jan Kulig przekazał też 100 albumów o swoim synu - rajdowcu samochodowym Januszu Kuligu, który zginął 10 lat temu na przejeździe kolejowym w Rzezawie. Dochód ze sprzedaży trafił do Marcina.
Pomagają przyjaciele z proboszczem
Marcin Trybuła ma wielu przyjaciół i znajomych, którzy nie zostawili go w potrzebie. Podczas kwesty zorganizowanej pod kościołem przez Beatę Drużkowską z Bochni i księdza Stanisława Jachyma, proboszcza parafii w Sobolowie, w jeden dzień udało się zebrać około 9 tysięcy złotych.
Napisz do autorki:
[email protected]
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+