Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

4 czerwca 1989 r.: to było szaleństwo - wspomina rektor Pawłowski

Maria Mazurek
Krzysztof Pawłowski: Lawiny zmian nie dało się już zatrzymać
Krzysztof Pawłowski: Lawiny zmian nie dało się już zatrzymać Wojciech Matusik
Nie wszystko w wolnej Polsce poszło dobrze. Ale złoszczę się, kiedy ktoś mówi: za komuny było lepiej - opowiada Krzysztof Pawłowski, były senator i rektor Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu.

Najpierw chciałem być księdzem. Mój ojciec umarł, kiedy miałem dwa lata. W pewnym sensie wychowywali mnie więc sądeccy jezuici. To od nich czerpałem męskie wzorce. Ale potem zaczęły podobać mi się dziewczyny. I zamarzyłem o karierze polityka. Ale wiadomo, jakie były czasy. Wstąpić do partii - to w Nowym Sączu byłby najgorszy wstyd. Poszedłem więc na fizykę.

Przedszkole polityczne

Ta polityka jednak okazała się moim przeznaczeniem. Dorwała mnie w latach 80. Tworzyłem wtedy w Sączu Klub Inteligencji Katolickiej. Po prawdzie to najmniej zajmowaliśmy się tam religią. To było takie moje "przedszkole polityczne". Nie było wtedy innych organizacji czy forów, gdzie mówiłoby się o przyszłości Polski. KIK tę rolę siłą rzeczy przejął. Nasza misja była prosta: wychować polskie elity.

Kiedy ludzie pytali się, po co się z tym szarpię, odpowiadałem: żeby kiedyś moja córka żyła w wolnej Polsce. W domyśle było: w bardzo dalekiej przyszłości, po mojej śmierci. Nie przyszłoby mi do głowy, że doczekamy tego tak szybko. Że sam będę w tej wolnej Polsce żył, że założę tu prawdziwie europejską szkołę, że sam będę beneficjentem demokracji.

Nadchodziło nowe
W drugiej połowie lat 80. wszystko przyspieszyło. Kolejne fale strajków, rosnące niezadowolenie społeczeństwa, zbliżenie się Michaiła Gorbaczowa do Zachodu. To wszystko sprawiało, że władza była u nas coraz słabsza. Chyba w 1988 roku poczułem, że to już blisko. Że wkrótce nadejdzie kres tego znienawidzonego ustroju.

To było jak lawina, której nie da się już zahamować. Wszyscy czuli nieuchronność zmian. I wreszcie okrągły stół. Gdy ustalono datę pierwszych częściowo wolnych wyborów na 4 czerwca 1989 roku, przewidywałem, że potem nadejdzie dzień, gdy wybory będą całkowicie demokratyczne. Choć że kilka dobrych lat będziemy jeszcze musieli na to poczekać.

Wtedy taki pogląd był ekstrawagancją, dużą dozą śmiałości. Dziś wydaje nam się to wszystko oczywiste. Wtedy nikt nie podejrzewał, że demokracja może nadejść aż tak szybko. Że Polska będzie zmieniać się z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień.

Wybory 4 czerwca 1989, to, co działo się wtedy, te narodziny polskiej demokracji, to było szaleństwo. Największy triumf. Najważniejsza chwila w moim życiu.

Wybory
Kandydowanie w wyborach 4 czerwca było dla mnie oczywistością. Jak myślę sobie o tym, co najbardziej wpłynęło na moje życie, co najbardziej mnie ukształtowało, to przychodzi mi na myśl epifatium wyryte na grobie mojego taty.

Odszedłeś od nas Tatusiu
Ale gdy wyrośniem
Nie będziemy chcieli ni skarbów ni złota
By Twa szlachetna dusza była pełna dumy
Żeś pozostawił na ziemi dzieci, które cnotę, dobro
Stawiają wyżej niż złudę fortuny.

Miałem dwa lata, kiedy tata umarł, a jednak patrząc na jego grób, przysięgałem sobie, że nigdy go nie zawiodę. Że będę dobrym człowiekiem, po prostu. A kandydowanie w wyborach, tworzenie pierwszej demokratycznej władzy, było dla mnie społeczną powinnością.

Z okręgu sądeckiego było jedno miejsce do sejmu i jedno do senatu. Nie miałem wątpliwości, że wolę zostać senatorem. To kojarzyło mi się z czasami świetności I Rzeczpospolitej.

Najpierw wygrałem prawybory organizowane w KIK-u. Na 12 kandydatów zyskałem 89 proc. głosów. Taka większość w demokracji rzadko się zdarza.Przed wyborami "zaliczyłem" 83 spotkania z wyborcami w ciągu zaledwie 27 dni. I to wciąż normalnie, codziennie pracując w Sądeckich Zakładach Elektrowęglowych jako szef laboratorium.

Wszyscy byliśmy nakręceni. Ale proszę nie zapominać, że to nie były do końca wolne wybory. Że w tych tygodniach, kiedy my przygotowywaliśmy się do 4 czerwca, w Polsce wciąż rządzili komuniści. Pojawiały się w nas też wątpliwości, może nawet strach. Że spotkają nas z ich strony nieprzyjemności, represje. Nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać.

Senator

Ale nieprzyjemności nie było. Też dlatego, że dużo ludzi z PZPR okazało się w porządku. Zostałem senatorem. Gdyby nie to, na pewno później nie założyłbym Wyższej Szkoły Biznesu i Sądeckiej Izby Gospodarczej.

Nie wszystko poszło w wolnej Polsce tak, jak chcieliśmy. Wpadliśmy w tzw. pułapkę średniego dochodu. W skrócie chodzi o to, że gospodarczo ugrzęźliśmy. Łatwiej było zrobić ten milowy krok z niczego do miejsca, gdzie jesteśmy teraz, niż dogonić kraje najbardziej rozwinięte. To wyzwanie ciągle przed nami.

Są też grupy, które w czasie transformacji zostały mocno poszkodowane. Na przykład robotnicy, którzy przecież do tych zmian najbardziej się przyczynili, którym zawdzięczamy wolną Polskę. Obniżanie się statusu społecznego tej grupy to proces globalny. Ale my w Polsce powinniśmy ich bardziej docenić.

Mimo wszystko złości mnie, kiedy słyszę: "za komuny było lepiej!" Ci, którzy to mówią, to albo polityczni ślepcy, albo ludzie, którzy tęsknią za swoją młodością. Też nie mam już tej lotności umysłu, tej energii, którą miałem jako 20-, 30-latek. Już w politykę bawił się nie będę, bo co tu ukrywać: jestem starcem. Teraz w młodych ludziach jest potencjał. Oni będą budowali nasz kraj.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska