Muzyka to istotny pokarm duchowy, zawierający największą bodaj ilość odżywczych witamin i najłatwiej przy tym przenikających w najgłębsze warstwy ludności – pisał Karol Szymanowski w rozprawie „Wychowawcza rola kultury muzycznej w społeczeństwie”. Filharmonia, której patronuje, karmi krakowską widownię muzyką graną na żywo już 75 lat.
Tamtego popołudnia był siarczysty mróz, tak że Wisła pozostawała zamarznięta. Nieogrzewana filharmonijna sala i jej drewniane krzesła kontrastowały z uroczystym koncertem, który miał wybrzmieć w Sali Kinoteatru „Świt” jako pierwszy w dziejach powojennej Polski. Bo choć Orkiestra Symfoniczna o statusie zawodowego zespołu pod kierownictwem Feliksa Nowowiejskiego działała już od 1909 roku, a w 1940 roku powstała tzw. Filharmonia Generalnego Gubernatorstwa, to właśnie pamiętny koncert z 3 lutego 1945 roku stanowił początek działalności ukonstytuowanej orkiestry Filharmonii Krakowskiej.
Nie była to jednak instytucja, jaką znamy obecnie. Zespół artystyczny i repertuar rozwijały się stopniowo w kolejnych latach pod dyrekcją następnych dyrektorów. Do orkiestry symfonicznej stosunkowo szybko dołączył chór mieszany, a w dalszej kolejności także chór chłopięcy, wnosząc w program regularne oratoria. - Krakowska Filharmonia miała szczęście do odważnych dyrektorów i odważnych dyrygentów. Z perspektywy czasu widać, że każdy z nich stawiał kolejny stopień w budowie wielkości tej instytucji – mówi Anna Woźniakowska, autorka książki „75 lat Filharmonii Krakowskiej”.
Klasykę XX wieku przyswoił publiczności w latach 50. Bohdan Wodiczko, a muzykę dawną i tę najnowszą wprowadzał na estrady filharmoniczne Andrzej Markowski. Oferta była wzbogacana także przez Henryka Czyża i jego następców. - Gdybym miała wskazać złoty wiek Filharmonii, wybrałabym okres działalności Jerzego Katlewicza i Wiesława Kolankowskiego – mówi Anna Woźniakowska. Z jednej strony był to czas wielkich podróży zespołów filharmonicznych po całej Europie, Azji Mniejszej i Ameryce. Z drugiej – wielki i ważny remont gmachu – dodaje monografistka. Katlewicz, a następnie Kolankowski kierowali instytucją od 1971 do 1987 roku.
Filharmonia jako żywa instytucja z jednej strony podtrzymywała tradycje, z drugiej – cały czas się zmieniała. - Obecnie jej program koncentruje się na muzyce XIX i XX wieku – mówi dyrektor Bogdan Tosza. - W tym repertuarze ciągle znajdujemy pozycje bądź zapomniane, bądź w Polsce dotąd niewykonywane. To sprawia, że Filharmonia wróciła do tego swojego etymologicznego sensu, mianowicie jako miejsca, które gromadzi miłośników harmonii. W czasach konfliktów i różnego rodzaju sporów jest miejscem, gdzie możemy się wszyscy zjednoczyć w odbiorze piękna – dodaje i zaprasza melomanów na świętowanie jubileuszu, które odbędzie się 7 lutego w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie.
O godz. 19.30 rozpocznie się tam uroczysty koncert z udziałem Orkiestry i Chóru Filharmonii Krakowskiej kierowanych przez szwedzkiego dyrygenta Oli Rudnera. W urodzinowy wieczór publiczność usłyszy IX Symfonię Ludwiga van Beethovena, a w charakterze solistów wieczoru wystąpią Katarzyna Hołysz, Urszula Kryger, Karol Kozłowski oraz Łukasz Konieczny. Wybór jest nieprzypadkowy, bo z dziełem tym wiążą się także inne ważne wydarzenia w historii Filharmonii im. Karola Szymanowskiego. IX Symfonia d-moll brzmiała w tygodniu obchodów pierwszego dziesięciolecia istnienia instytucji, prowadzona przez ówczesnego kierownika artystycznego – Waleriana Bierdiajewa. W kolejnych latach iskrzyła na estradzie Filharmonii pod wieloma batutami, w tym Tadeusza Strugały, Bohdana Wodiczki, Witolda Rowickiego. - W tym szczególnym momencie, jakim jest rocznica 75-lecia istnienia Filharmonii Krakowskiej, niech będzie naszym życzeniem wypowiedzianym w najdoskonalszym, muzycznym języku – podkreśla dyrektor Tosza.
