FLESZ - W Polsce rodzi się coraz mniej dzieci

We wtorkowym wydaniu "Gazety Wyborczej" opublikowano duży tekst autorstwa Wojciecha Czuchnowskiego, który osłania kulisy afery, jaka prawdopodobnie wstrząśnie autorytetem ministra zdrowia dr. Łukasza Szumowskiego. W tekście Czuchnowskiego czytamy, że resort na początku marca kupił od drobnego zakopiańskiego biznesmena Łukasza G. partię maseczek medycznych i przyłbic chirurgicznych. Sprzęt ten był bardzo drogi, bo zakopiańczyk zapewniał, że to certyfikowane maseczki z atestami.
Zima w maju. Pod Tatrami zrobiło się biało. W górach śnieżyca...
Dlatego ostatecznie od mieszkającego na zakopiańskich Skibówkach Łukasza G. resort zdrowia kupił co najmniej 100 tys. maseczek typu FFP 2, płacąc za sztukę 41 zł (z Vat) i 20 tys. maseczek chirurgicznych po 8 zł każda. Później góral sprzedał jeszcze ministerstwu, kierowanemu przez Szumowskiego, 10 tys. szt. FFP 2 z Ukrainy (cena 48 zł. netto) i 3 tys. przyłbic (cena nieznana). Ceny są szokujące, nawet jak na okres, gdy strach przed koronawirusem ostro je wywindował. Jak sprawdziliśmy, przed epidemią maseczki FFP 2 kosztowały między 2 a 4 zł za sztukę. Chirurgiczne - między 50 gr. a 1 zł.
Jak podaje "Wyborcza" większość z tych maseczek miała podrobione certyfikaty bezpieczeństwa, więc medycy i tak nie mogli ich użyć w celu zabezpieczenia się przed koronawirusem.
Mamy więc aferę w czystej postaci, w której blisko 5 milionów złotych publicznych pieniędzy poszło na "medyczny chłam", a zarobił na tym znajomy ministra. Łukasz G. to bowiem zakopiański instruktor narciarstwa i właściciel małego pensjonatu. Do tego ostatniego przez lata przyjeżdżał minister Szumowski wraz z rodziną oraz brat ministra Marcin Szumowski ze swoimi bliskimi. Łukasz G. uczył dzieci obu panów jazdy na nartach, a wszystkie trzy familie bardzo się ze sobą zżyły.
Choć jeszcze w poniedziałek minister Szumowski przyznał w jednym z wywiadów, że zna Łukasza G., to zaznaczył, że nazywanie instruktora jego przyjacielem jest nadużyciem. Wydaje się jednak, że rodziny G. i Szumowskich łączy mocna więź. Świadczą o tym chociażby smsy jakie zakopiańczyk wymienia z bratem ministra Marcinem Szumowskim, a których treść przytacza "Gazeta Wyborcza".
Marcin. Czy na ten moment są potrzebne jeszcze maseczki ochronne. Wiem, że to dziwnie zabrzmi ale mam pół miliona sztuk [emotikon] - pisze 16 marca do Marcina Szumowskiego Łukasz G.
Tak. I po ile - odpisuje brat ministra.
Następnie obaj panowie umawiają się, że transakcję kupna maseczek od górala ma przeprowadzić wiceminister Janusz Cieszyński. Dochodzi do niej kilka dni później w Warszawie. Nikt nie dopytuje i nie sprawdza, skąd instruktor narciarski ma nagle taką partię sprzętu medycznego. Łukasz G. zarabia na tym ponad 5 mln zł.
Mieszkańcy Zakopanego spekulują, że być może cała transakcja mogła być obmyślona już wcześniej. W styczniu minister zdrowia był pod Giewontem na imprezie "Charytatywny Maraton Narciarski", w trakcie której zbierane są pieniądze na rehabilitacje niepełnosprawnych dzieci. To oczywiście jednak tylko domysły.
Faktem jest, że Łukasz G. zaraz po publikacji artykułu stał się w Zakopanem "persona non grata". Wszyscy, z którymi próbujemy o nim porozmawiać, odżegnują się od tej znajomości i mówią, że z osobą, która mogła oszukać Państwo, by się wzbogacić na tragedii, takiej jak pandemia, nie chcą mieć nic wspólnego.
Próbowaliśmy porozmawiać również z samym Łukaszem G. Jego telefon jest aktywny, ale zakopiańczyk go nie odbiera. Wysłaliśmy mu SMSy i wiadomość głosową z prośbą o kontakt. Gdy tylko bohater całego zamieszania się odezwie, natychmiast opublikujemy jego stanowisko.