Dąbrowska Prokuratura Rejonowa rozpoczęła śledztwo, które może okazać się jednym z najbardziej czasochłonnych w ostatnich latach. Dochodzenie, w trakcie którego przesłuchanych zostanie co najmniej 300 osób wszczęto w sprawie nieprawidłowości przy rozdziale paczek z krakowskiego Banku Żywności.
Sprawa wyszła na jaw, gdy pracownicy Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Dąbrowie Tarnowskiej, który zajmuje się rozdziałem żywności, odmówili przekazania jej czterem kobietom. Decyzję tłumaczono tym, że panie już wcześniej odebrały artykuły, które im przysługują, a na dowód pokazano podpisy potwierdzające otrzymanie darów. Kobiety stwierdziły jednak, że ktoś sfałszował ich podpisy i przywłaszczył sobie żywność. Sprawa trafiła do prokuratury, a do jej rozwiązania zaangażowani zostaną nawet grafolodzy.
Zobacz także: Kraków: szajka paliwowa rozbita po latach
- Z uwagi na bardzo dużą ilość osób, jaka musi zostać przesłuchana, śledztwo z pewnością szybko się nie zakończy. Prokuratorzy będą ustalać między innymi, czy sprawa miała szerszy zakres i dotyczyła większego grona ludzi - mówi Bożena Owsiak, rzeczniczka prasowa tarnowskiej prokuratury.
Dary do Dąbrowy Tarnowskiej trafiają z krakowskiego Banku Żywności w ramach Europejskiego Programu Pomocy Najbardziej Potrzebującym - PEAD. Pierwszą umowę podpisano w 2005 r. Od tego momentu najubożsi mieszkańcy gminy otrzymali ponad 200 ton żywności w postaci mleka, makaronów, mąki, cukru, konserw, czy gotowych posiłków. Rocznie z takiej formy pomocy korzysta w gminie około 350-450 rodzin.
- O rozpoczęciu dochodzenia zostaliśmy oficjalnie powiadomieni przez policję. Z wysuwaniem wniosków wstrzymamy się do zakończenia śledztwa. Nie chcemy wydawać osądów, które później mogą okazać się krzywdzące. Pozostaje nam tylko czekać. W tym momencie i tak nie możemy nic zrobić, bo dokumenty zabezpieczyła policja - tłumaczy Beata Ciepła, przewodnicząca krakowskiego Banku Żywności. - Nigdy wcześniej nie spotkaliśmy się z taką sprawą.
Zobacz także: Kraków: szajka paliwowa rozbita po latach
W urzędzie gminy również wstrzymują się od komentarzy.
- Na tym etapie trudno jest cokolwiek powiedzieć. Trzeba poczekać na zakończenie dochodzenia. Na szczęście istnieją kartoteki i podpisy, więc nie powinno być problemów z ustaleniem prawdy - mówi Marek Minorczyk, zastępca burmistrza, który rozmawiał o sprawie z Włodzimierzem Słomczyńskim, dyrektorem MGOPS-u. - Wspomniał mi, że jest taka sytuacja. Na ile jest to prawdą ustalą już śledczy.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Matkobójca stanie przed sądem
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy