Rodzinne wyprawy
- W góry z Alexandrem wychodzimy od kiedy miał 3-4 lata - mówi Przemysław Piegza. - Na nartach nauczył się jeździć gdy miał niewiele więcej, więc już w wieku 6 lat zabrałem go na pierwsze wypady skialpinistyczne. Traktujemy to nie tylko jako sport, ale formę rozrywki i wspólnego spędzenia czasu ojca z synem - dodaje i wyjaśnia, że dla niego czas spędzony w górach to oderwanie Alexa od świata wirtualnego (w którym dziś żyje wiele dzieci). Dzięki temu syn buduje też swój mocny charakter. - Jest to trochę inwestycja w niego samego, o czym pewnie dowie się i przekona, kiedy będzie dorosły, a mnie już nie będzie - zapewnia dumny ojciec.
Młodziutki rekordzista
Pan Przemysław faktycznie ma się czym szczycić. Od kiedy w sierpniu tego roku wspólnie z synem zdobyli, a następnie zjechali z Mont Blanc na nartach, Alex Piegza jest nie tylko najmłodszym skialpinistą w Polsce, ale też najmłodszym, który w ogóle dokonał czegoś podobnego na najwyższym szczycie Alp. Co więcej, sama wyprawa od podstawy góry na jej szczyt i z powrotem na dół, zajęła obu panom tylko 12 godzin.
- Tym samym Alex jest rekordzistą świata, bo nikt wcześniej nie zrobił tego tak szybko i w tak młodym wieku - mówi Przemysław Piegza.
Chciał wrócić z nartami
Sam pomysł, by zrobić taką wyprawę, pojawił się w głowach ojca i syna w wakacje 2018 roku. Wówczas w czasie zaledwie 15 godzin (to też był rekord) Alex z ojcem zdobyli Mont Blanc po raz pierwszy (Przemysław był tam już ponad 30 razy). Na szczycie miał powiedzieć, że żałuje, iż nie ma ze sobą nart, bo wówczas mógłby ze szczytu po prostu zjechać. Myśl ta zaczęła kiełkować w kierunku powrotu w to miejsce za rok i tak też się stało.
WIDEO: Barometr Bartusia
Kolejny cel? Himalaje!
Oczywiście, jak przyznają obaj Piegzowie, nie każdy 12-latek jest w stanie powtórzyć wyczyn Alexa. Ba! Byłby on trudny dla większości dorosłych i sprawnych, uprawiających sport dorosłych. Chłopiec ma jednak po pierwsze wrodzony talent, a po drugie trenuje naprawdę niemal od brzdąca. Gdy nie jest z tatą w górach, trenuje też koszykówkę, która wyrabia w nim wydolność.
- Jakie mamy plany na przyszłość? Syn nieśmiało marzy o tym, by pojechać w Himalaje a dokładnie na Mont Everest - mówi Przemysław Piegza. - To jest pomysł do zrealizowania, ale na taką wyprawę musielibyśmy mieć wsparcie sponsorów.
Nie naraża syna
Obaj mężczyźni chcą też wyjaśnić, że choć zdarza im się słyszeć (nawet w samych górach) opinię, że tata zabierając Alexandra w góry, naraża jego życie, to nie jest to prawda. Po pierwsze chłopiec ma już spore doświadczenie i jest zaaklimatyzowany na dużych wysokościach. Po drugie jego ojciec to przewodnik górski i wie, jak odpowiednio zabezpieczyć się podczas wspinaczki.
Białka Tatrzańska. Choć za oknem "wiosna" rozpoczęło się śni...
