Paweł Olszowski jest znanym trenerem w zachodniej Małopolsce. Mówi się o nim, że jest człowiekiem od zadań specjalnych, czyli wyciągania zespołów z opresji. Ten sezon zaczynał w klubach wadowickiej okręgówki. Najpierw w Skawie, a ostatnie pięć kolejek jesieni prowadził Nadwiślanina Gromiec. Choć w pięciu meczach zdobył 10 punktów, działacze nie zdecydowali się przedłużyć z nim umowy.
- Na pewno sytuacja dla mnie nie jest komfortowa, bo przejmuję zespół na dwa tygodnie przed rozpoczęciem rundy wiosennej, którego sam nie przygotowywałem do rozgrywek _– rozpoczyna Paweł Olszowski. - _Jednak zdecydowałem się podjąć wyzwanie. Nie zamierzam wnikać też w okoliczności rozstania się działaczy z moim poprzednikiem.
Na pewno jednym z argumentów przemawiających za przyjęciem oferty Alwerni był fakt, że spotyka w niej ludzi, z którymi współpracował w dobrych czasach w Fabloku Chrzanów. Prezesem Alwerni, ale także wciąż czynnym zawodnikiem, jest Paweł Łukasik. To właśnie on złożył ofertę Olszowskiemu. Chrzanowskie korzenie w Alwerni ma też Tomasz Antonik.
_- Po kilku latach wracam do lig terenowych, ale wcale nie czuję z tego powodu jakichś kompleksów _– utrzymuje Olszowski. - _Wychodzę z założenia, że pracuje się tam, gdzie mnie chcą. Kilka lat temu, jak zrobiłem awans z Promykiem Bolęcin do chrzanowskiej klasy A, to potem zostałem zaangażowany do czwartoligowej Trzebini-Sierszy, z którą potem wywalczyłem awans do III ligi. Trzeba czasem zrobić coś dobrego „na dole”, żeby zostać dostrzeżony „na górze”. Piłkarze też czasem schodzą do opłotków, żeby się odbudować _– dodaje z uśmiechem szkoleniowiec.
Paweł Olszowski pracę w Alwerni traktuje szczególnie. - Przecież ten klub jeszcze kilka lat temu był w III lidze – wspomina. - W poprzednim sezonie spadł z okręgówki. Wiadomo, że spadkowiczowi każdy chce „dokopać”. Jednak nie to jest największym problemem zespołu, przekładającym się na słabe wyniki, ale szczupła kadra. Trzeba przed ligą postarać się ją jakoś wzbogacić.