Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Sośnierz: Może być tak, że europejskie państwa zamkną swoje granice z Polską. Termin wyborów może być zagrożony

Kacper Rogacin
Kacper Rogacin
Fot. Mariusz Kapala / Polska Press
- Krzywa zakażeń koronawirusem w Polsce rośnie i prawdopodobnie będzie rosła. Jeśli potrwa to dłużej, to zaraz okaże się, że państwa europejskie zamkną przed nami granice - mówi w rozmowie z nami Andrzej Sośnierz, poseł Porozumienia i były prezes Narodowego Funduszu Zdrowia.

Rząd poinformował w poniedziałek o 599 nowych przypadkach koronawirusa w Polsce. Ostatnie dni to rekordy liczby zakażeń. Gdzie jest to zapowiadane przez rząd wypłaszczenie?
Niestety, tej sytuacji można było się spodziewać, po bardzo niekonsekwentnych działaniach rządu. W czasie, kiedy mieliśmy relatywnie dużo zakażeń, zniesiono rygory i obostrzenia.

Chwileczkę, czy to nie Pan postulował szybkie odmrażanie gospodarki?
Ja postulowałem przyjęcie zupełnie innego modelu walki z koronawirusem, dzięki czemu odmrożenie gospodarki byłoby możliwe już w maju. Tymczasem rząd postępował zupełnie inaczej, zupełnie na odwrót i dziś widzimy tego skutki.

Ale teraz gospodarkę trzeba już było zacząć odmrażać, bo takiej sytuacji państwo dłużej by nie udźwignęło.
Faktem jest, że Polski nie było stać na tak długi okres zamrażania gospodarki. Ale ja już kilka miesięcy temu mówiłem, że tak będzie i że trzeba przyjąć model aktywnej walki z wirusem. Tego nie zrobiono. Kraje, które walczyły z epidemią aktywnie, gdzie rządy nie były bierne - jak u nas - skończyły główną walkę z epidemią w ciągu 30-40 dni. Gdyby postąpiono tak, jak proponowałem, pod koniec kwietnia bylibyśmy po głównej fazie epidemii i dziś notowalibyśmy po kilka nowych przypadków dziennie. A mamy rekordowe liczby zakażeń.

Będzie jeszcze gorzej?
Prawdopodobnie tak. Nie tylko na Śląsku jest źle - zaczynają odzywać się ogniska w innych województwach, o których też zresztą uprzedzałem. Można powiedzieć, że mamy za swoje.

Polska może stać się drugimi Włochami?
Takiej katastrofy, jak we Włoszech, nie będzie, z jednej przyczyny. My w Europie Wschodniej chorujemy zupełnie inaczej, niż na Zachodzie. U nas, choćbyśmy w ogóle nic nie robili, to sytuacja byłaby lepsza nawet niż w Szwecji, bo specyfika naszego kraju jest taka, że u nas zakażalność osoby do osoby jest kilkanaście razy mniejsza. Podobnie jak śmiertelność. Ale to nie jest zasługa rządu. To specyfika wszystkich państw byłego obozu komunistycznego i zawdzięczamy to prawdopodobnie obowiązkowi szczepień, być może na gruźlicę.

W czasie lockdownu rząd przygotował się na walkę z tym, co dziś obserwujemy?
Niestety nie. Przede wszystkim powtórzę - to, co się dzieje, było absolutnie do przewidzenia. Ja przecież to zapowiadałem. Na ten czas, w ciągu trzech miesięcy, należało dla całej Polski przygotować strukturę laboratoryjną, strukturę testowania, taką, jaka jest stosowana na Śląsku. Tego nie zrobiono. Było na to dużo czasu, ale się na to nie przygotowano.

Czyli czekają nas kolejne dni, a być może tygodnie dużego wzrostu liczby zakażeń?
Ta krzywa rośnie i jeszcze przez jakiś czas zapewne będzie rosła. Jeśli potrwa to dłużej, to okaże się, że państwa europejskie zamkną przed nami granice. I to będzie wiekopomny sukces najlepszego ministra zdrowia w historii Rzeczypospolitej.

Początkowo jednak ta epidemia przebiegała u nas bardzo łagodnie.
Główną pracę wykonało wtedy polskie społeczeństwo. Polacy posłuchali zakazów i ograniczyli swoje kontakty. Dali tym samym czas, aby Ministerstwo Zdrowia przygotowało właściwą taktykę do aktywnej walki z epidemią. Ten czas został totalnie zmarnowany.

Czyli teraz obostrzenia powinny wrócić?
Oczywiście, tak naprawdę te obostrzenia powinny wrócić. Tylko teraz jak pan przekona ludzi, żeby znów się temu podporządkowali? Poza tym, czy państwo to wytrzyma? Grzechem pierworodnym było przyjęcie złego modelu walki z koronawirusem. Dziś naprawić tę szkodę jest bardzo, bardzo ciężko.

Tymczasem wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki stwierdził de facto, że wicepremier Jarosław Gowin jest winny temu, że wybory prezydenckie nie odbyły się 10 maja.
Oczywiście, to jest wina Gowina. No pewnie, że tak.

Ironizuje Pan.
A jak ja mam komentować takie słowa? Gdyby rząd zadziałał tak, jak poważne państwa, to wybory odbyłyby w normalnym trybie się 10 maja. A teraz, w obecnej sytuacji, termin 28 czerwca zaczyna być zagrożony. Prawdopodobnie będą miasta - i wcale nie będzie ich mało - w których będzie trzeba przeprowadzić wybory korespondencyjnie.

To dlaczego politycy PiS-u wygłaszają takie słowa?
Wybory korespondencyjnie 10 maja były totalnie nieprzygotowane organizacyjnie. A teraz szukają kozła ofiarnego, bo na horyzoncie widać zbliżającą się klęskę. Trzeba więc na kogoś zwalić winę. A to właśnie rząd zawinił. Nikt inny. Korespondencyjne wybory 10 maja to byłoby harakiri.

Pana zapowiedzi sprzed kilku miesięcy się sprawdzają. Dlaczego więc nawet teraz nikt w rządzie Pana nie słucha?
To jest zadziwiające. Nie wiem, nie potrafię tego wytłumaczyć.

19 czerwca na stadiony w Polsce wrócą - przynajmniej częściowo - kibice. Gdzie tu logika? Mamy rekordowe liczby zakażeń, a rząd otwiera stadiony.
- To wszystko jest działanie polityczne. Nie ma żadnych podstaw, do otwierania trybun dla kibiców, szczególnie przy takim rozwoju epidemii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Andrzej Sośnierz: Może być tak, że europejskie państwa zamkną swoje granice z Polską. Termin wyborów może być zagrożony - Portal i.pl

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska