Dla Anthony'ego Joshuy, mistrza olimpijskiego z Londynu i pogromcy Władimira Kliczki, walka z Andym Ruizem Jrem miała być efektownym wejściem na amerykański rynek. Anglik po raz pierwszy walczył poza Wyspami, gdzie wypełniał ostatnio stadiony piłkarskie (Wembley i Millennium Stadium w Cardiff). Przed pojedynkiem w legendarnej Madison Square Garden "AJ" był zdecydowanym faworytem bukmacherów. Za złotówkę postawioną na jego zwycięstwo można było zarobić kilka groszy. Wygrana Ruiza oznaczała pomnożenie postawionej kwoty nawet dziesięciokrotnie. A nokaut 20-krotnie.
ZOBACZ TEŻ:>> SEKSOWNA DZIENNIKARKA SPORTOWA ROZEBRAŁA SIĘ, BY POMÓC ZWIERZĘTOM [ZDJĘCIA] <<
Mało tego, Ruiz wziął walkę w zastępstwie. Joshua miał walczyć z Jarrellem Millerem (23-0-1, 20 KO), ten wpadł jednak na dopingu. Oblał zresztą nie jeden, a trzy testy na niedozwolone substancje! Amerykanin z meksykańskimi korzeniami miał być dla panującego mistrza przystawką przed głównymi daniami w postaci wspomnianych Wildera i Fury'ego. Wielu wystarczyło krótkie spojrzenie na obu pięściarzy. Joshua "wyrzeźbiony" jak antyczny pomnik, Ruiz niski i pulchny. Na wagę dzień przed pojedynkiem wniósł ponad 121,5 kg. Przy wzroście 188 cm.
Prawie dwumetrowy Joshua szybko przekonał się jednak, że wygląd nie walczy w ringu. Pierwsze dwie rundy minęły bez spektakularnych wydarzeń, za to trzecia była już znakomita. Zaczęło się zgodnie z przewidywaniami, Joshua posłał rywala na deski - najpierw trafił prawym na podbródek, po chwili poprawił krótkim lewym sierpem. Amerykanin po raz pierwszy w karierze zaliczył nokdaun, nie pozostał jednak długo na macie. Wstał, przetrwał ataki czującego krew "AJ-a" i... sam skontrował lewym sierpem, powalając mistrza na deski! Anglik również podniósł się szybko, chciał przetrwać rundę unikając ciosów pretendenta i klinczując. W ostatnich sekundach nadział się jednak na kolejną serię pod linami i znów padł. Wstał "na dziewięć", po czym uratował go gong.
W czwartej rundzie obaj pięściarze głównie odpoczywali, w kolejnej ostrzej do ataku ruszył "Niszczyciel". Joshua też jednak trafiał, i to mocno. Anglik mimo ogromnej przewagi w zasięgu ramion (aż 20 cm) nie był w stanie utrzymać rywala na dystans. Nie trzymał też gardy, a Ruiz z łatwością punktował go ponad nisko opuszczonymi rękami. Dziury w obronie "AJ-a" Ruiz obnażył w siódmym starciu, w nieco ponad minutę dwukrotnie posyłając go na deski. Po drugim nokdaunie Joshua wstał i udał się do narożnika, nie kwapił się jednak do kontynuowania pojedynku. Sędzia uznał, że ma dość i przerwał walkę.
ZOBACZ TEŻ:>> MARZENIE KAŻDEGO MĘŻCZYZNY. ZJAWISKOWA SESJA ZAWODNICZKI UFC PAIGE VANZANT W BIKINI [ZDJĘCIA] <<
- Taki jest boks. Przegrałem z naprawdę dobrym przeciwnikiem. Teraz to on jest mistrzem, niech cieszy się tą chwilą. Ale obiecuję że wrócę i jeszcze spotkamy się w ringu. Przepraszam kibiców, których dziś zawiodłem - skomentował po walce Joshua, którego gaża wyniosła 22,5 mln dolarów. Ruiz dostał 6,25 mln.
- Nie mogę w to uwierzyć! Nie ma rzeczy niemożliwych, spełniłem swoje największe marzenie. Napisałem historię, zostałem pierwszym meksykańskim mistrzem świata wagi ciężkiej. Jestem meksykańskim wojownikiem! - cieszył się nowy czempion.
W kontrakcie Joshua miał zapisaną klauzulę rewanżu w przypadku porażki. Jego promotor Eddie Hearn zapowiedział, że druga walka Joshua - Ruiz Jr ma odbyć się na przełomie listopada i grudnia w Wielkiej Brytanii.
Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
Dariusz Michalczewski: Izu Ugonoh to diament, który trzeba oszlifować. W 2020 roku będzie walczył o tytuł mistrza świata
