Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artur Szpilka: Chciałem być kimś, kto walczy

Artur Szpilka
Artur Szpilka.
Artur Szpilka. fot. Jan Hubrich
Rozpoczynamy opowieść Artura Szpilki o swoim życiu. Dziś pięściarz wspomina czasy, gdy był chuliganem. Jutro i w czwartek opowie o swoich początkach w boksie, więzieniu i najbliższych planach.

Wiele osób mnie ocenia, ale mało tak naprawdę zna. Wkurza mnie, że innym wolno powiedzieć wszystko i cisza, a mnie puszczą trochę nerwy i zaraz burza w mediach. Szpilka taki, Szpilka owaki. Ludzie mówią, że jestem kontrowersyjny. A ja po prostu zawsze mówię, co myślę. Z dnia na dzień jednak się uczę. Widzę błędy i potrafię przyznać, że coś było nie na miejscu.

Kiedyś powiedziałem, że mógłbym walczyć z Kliczkami. Od razu pojawiły się setki komentarzy. A zapytany przez dziennikarza, co miałem odpowiedzieć, że bym nie wyszedł? Przecież boks to mój zawód, pasja, sposób na życie. Nie powiedziałem, że wygrałbym, tylko że wszedłbym między liny, podniósł rękawicę i wierzył w siebie.

Dziś jestem 13. w rankingu federacji WBC i 14. w WBA. Dobrze czuję się w tym towarzystwie. Zdaję sobie jednak sprawę, ile jeszcze pracy przede mną. Czekam na coraz większe wyzwania. Już w nowym roku zamierzam pokazać, że jestem gotowy na lepszych przeciwników niż do tej pory. Wiem, że wiele osób się śmieje, kiedy mówię, że będę pierwszym polskim mistrzem świata wagi ciężkiej. A ja nim będę. Mocno w to wierzę. I wierzę, że właśnie po to się urodziłem. Zresztą, zawsze w siebie wierzyłem.

Mama po cichu myślała, że pójdę do szkoły plastycznej, bo kiedyś malowałem portrety. Zresztą do dziś mam kajet ze swoimi rysunkami. Lubiłem to, ale tak naprawdę zawsze chciałem być kimś, kto walczy. To tutaj byłem naprawdę sobą. Czułem się najlepiej. Taką mam naturę. Na początku nie było ważne - karate, boks, czy coś tam jeszcze... Chodziło o to, żeby walczyć.
Na boks postawiłem później. Już jednak jako zupełny małolat dostałem dziecinny worek bokserski. Żebym się wyładował, bo w szkole ciągle zdarzały mi się bójki.

Uczyć się nie lubiłem. Praktycznie co tydzień lądowałem na dywaniku. Jak już zacząłem przygodę z pięściarstwem, to często dostawałem w domu szlaban na treningi, bo musiałem poprawić oceny.

Mam kajet z rysunkami, ale wśród pucharów jest też zeszyt, w którym do trzeciej klasy gimnazjum zapisywałem wszystkie swoje bójki. Skończyłem na liczbie 112, ale bójek było więcej. Potem już nie miałem czasu zajmować się zapisywaniem tego. Biłem się z chłopakami nie tylko z Wieliczki. Z Krakowa czy wiosek pod Wieliczką też. Tu się pojechało pod szkołę, tam się pojechało, żeby się sprawdzić. Zdarzyło się przegrać, ale tylko ze starszymi. To się nie liczyło.

Moje zachowanie można różnie oceniać, ale gdyby nie takie życie, nie byłoby Artura Szpilki - pięściarza.

Tak, byłem chuliganem. Utożsamiałem się z Wisłą Kraków. Nigdy jednak nie biegałem z nożem. Nie, to nie dla mnie. Wyznawałem zasadę: jesteś kozak, bij się na pięści. Jasne, trzymałem się z chłopakami. W zasadzie chodziło tylko o to, żeby z nimi spędzać czas. Piłka? Jeździłem na mecze, ale piłka nie miała znaczenia. Po kilku latach nawet dziwnie się czułem, kiedy przy okazji meczu Wisły w pucharach zostałem zaproszony do studia Polsatu. Ja piłkarski ekspert? O boksie mogę mówić, ale o piłce? Więcej nie dam się namówić.

Kochałem adrenalinę. Szczególnie podczas wyjazdów. Tylu chłopa, wszyscy po jednej stronie, wiele kilometrów od Krakowa. Jak na wojnie. Imponowali mi ci starsi, którzy mieli dziesiątki wyjazdów za Wisłą. Zaciągnięty hamulec w pociągu, przymusowy postój gdzieś pod jakimś miastem, kamienie w naszą stronę. Gonitwy po peronie. Po chwili syreny radiowozów. Pamiętam taki wyjazd. Chyba do Szczecina. Gdzieś po drodze zaatakował nas Lech, potem Pogoń. Emocje były, nie powiem.

Czasami też musiałem uciekać. Szczególnie jak mnie z nożami gonili. I to w kilku. Teraz myślę, że to była jednak głupota. W porę ze wszystkiego się wycofałem. Mam kolegów, którzy kibicują różnym klubom. Nikt nie będzie mi mówić, komu mam rękę podawać. No ale to właśnie od chuliganki zaczęła się moja przygoda z boksem.

Jutro część druga.

Wysłuchał Łukasz Madej

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska