Na szczęście nie jest chuda jak szkapa. Bo przez moją wieczną walkę z kilogramami nie zgodziłabym się pisać tekstu o samochodzie w kształcie kobiety smuklejszej ode mnie. Ta ma dość okrąglutkie bioderka, pupę - "brzoskwinkę" i wyraźny biust. Śliczna! Takie właśnie sylwetki mężczyźni najbardziej uwielbiają. Jak już zobaczą taką, to tracą cały swój rozum.
Fryderyk Zyska, autor projektu samochodu inspirowanego ciałem kobiety, świadomie taką sylwetkę wybrał. - Zdecydowałem, że nie będzie ani gruba, ani zbyt szczupła. Taka średnia jest najlepsza, by żadna pani na mnie się nie obraziła. A tak naprawdę to wszystkie kobiety są ładne. Nawet cellulit może być piękny! - przekonuje absolwent Wydziału Form Przemysłowych ASP z Krakowa, który zgarnął główną nagrodę w konkursie "Zoom -Zoom Mazda Design" za swój kobiecy model samochodu.
Z tym pięknym cellulitem Fryderyk chyba trochę oszukuje. Bo zaprojektował samochód sportowy i dynamiczny. Żadnej tam pomarańczowej skórki na nim nie widać. To ja wiem na pewno.
Jego auto nazywa się E-motion. "E" od ekologii. Bo ten samochód nie ma silnika spalinowego, lecz cztery elektryczne. Po jednym w każdym kole. Nie produkuje zatem zanieczyszczeń. A pełna nazwa "emotion" nawiązuje do tego, że kobieta jest pełna emocji, uczuć. Samochód Zyski zatem też. A ekologię tworzy forma, jak cierpliwie tłumaczy mi młody projektant. Wyjaśnia, że stworzył samochód, który wykorzystuje bardzo niskie opory powietrza. Że to auto nie potrzebuje zbyt dużej ilości energii, by poruszać się. I że jest to bomba! A kierowcy będą zachwyceni tym nowoczesnym rozwiązaniem. Emotion nie jest tylko tworem wyobraźni mistrza, jest model samochodu użytkowego. Został zaprojektowany zgodnie ze wszystkimi zasadami motoryzacyjnymi.
- Niech go pani nie słucha. On trochę się wymądrza. Tak naprawdę chodzi tylko o urodę - uspokaja mnie prof. Piotr Bożyk, promotor Fryderyka Zyski. - Przecież nie ma nic piękniejszego na naszym świecie niż ciało kobiety. Ja na przykład wszędzie widzę kobiety - cieszy się profesor.
Na czwartym roku studiów Zyska postanowił, że jego pracą dyplomową będzie auto wzorowane na kobiecej figurze. Zastanawiał się jedynie, czy w jego tworzeniu wykorzystać efekt mokrego podkoszulka, czy użyć lycry. Może większość panów i uwielbia mokry podkoszulek na swojej pani, ale tym razem ten sposób zawiódł. Bo za bardzo opinał i przylegał do całego ciała. A Fryderyk chciał, by opinał tylko najważniejsze części. Wygrała lycra. To ona jest kluczowa w tym projekcie.
Metodę wykorzystywania form naturalnych w tworzeniu przedmiotów wymyślił i opracował Andrzej Pawłowski, malarz, fotograf, twórca Wydziału Form Przemysłowych krakowskiej ASP. To on wpadł na genialny pomysł, by w sztuce wykorzystać formy naturalnie ukształtowane. Radio w kształcie jabłka, czajnik jak głowa ludzka, czy samochód-kobieta? Proszę bardzo! Schemat projektowania - bez względu na to, jaką formę wybiera twórca - obowiązuje ten sam.
Najpierw Fryderyk Zyska zrobił szkice swojego samochodu, wymyślił jego bryłę. Potem był najciekawszy etap. Musiał znaleźć modelkę, która by chciała być samochodem. Z tym punktem programu Zyska akurat nie miał żadnych kłopotów.
- Koleżanka od razu zgodziła się na moją propozycję. Była zachwycona pomysłem, jeszcze nigdy nie uczestniczyła w takiej sesji - mówi Fryderyk. - I co najważniejsze, później bardzo spodobał się jej motoryzacyjny sobowtór - dodaje.
Zyska położył nagą modelkę na stół i przykrył ją lycrą. Nie miał litości dla kobiety. Nie dość, że jej ciało ściśle opiął elastyczną tkaniną, to na dodatek modelka musiała pod tą lycrą poruszać się i obracać na wszystkie strony. Kazał jej zmieniać pozycje, by raz uwypukliła kształt biodra, potem żeber, piersi. Wiła się więc bidulka, jak nie na brzuchu to na plecach. Fryderyk natomiast w tym czasie robił zdjęcia. Mordęga!
Ale to jeszcze nie koniec. Bo potem Fryderyk zaznaczał najciekawsze i najbardziej wyraziste linie i krzywizny na zdjęciach, przenosił je ręcznie na szkice. Krótko mówiąc, dostosowywał idealną figurę kobiety do swojej wizji auta. W efekcie jej wdzięki powoli stawały się karoserią, auto przybierało opływowe, ergonomiczne kształty.
W tym samym czasie na podstawie zdjęć i szkiców konstruktor zbudował szkielet przyszłego samochodu. Gdy był już gotowy, w ruch znowu poszła lycra. Tym razem trzeba było ją naciągać na szkielet - tak by wszystkie kształty były wyraźne, ergonomiczne i by zachowane zostały proporcje. To również nie było łatwe, bo każdy materiał ma swoją strukturę, sprężystość. Zdarzyło się, że nawet szkielet na biodrze pękł. - Ale to biodro wyszło idealnie. Jest moją ulubioną częścią w tym projekcie - mówi Fryderyk.
Zresztą nie tylko jego. Gdy model E-motion był wystawiony w krakowskim Pałacu Sztuki, wielu rozmarzonych panów zamykało oczy i głaskało delikatnie to bioderko. Pytam Fryderyka Zyskę, czy ukrył w jakimś schowku swojego samochodu złośliwość kobiecą i jej nieprzewidywalny charakter. Mówi, że nie. - Bo przecież wcale nie jesteście złośliwe i wredne - przekonuje.